Czas burz

Nikt nie starał się wyjaśniać, że zalane do drugich pięter wieżowców wrocławskie osiedle Kozanów postawiono na zalewowych polderach Odry. Przecież to jeszcze Niemcy wymyślili, że właśnie tam rzeka będzie się rozlewać, a kto u nas by wierzył Niemcom!

Nie tylko Wrocław dotknęła powódź. Widziałem zalane tereny nad Wisłą, a i zatopione okolice Pragi w Czechach. Wszędzie tam, po latach, życie wróciło do normy, bo tak już natura ma, że nie da się jej okiełznać, za to ona robi wszystko konsekwentnie, wedle swoich praw.

Jakoś dziwnie człowiek o tym zapomina, choć regularnie zbiera baty i dostaje nauczki. Burze nadchodzą i mijają, nie tylko te naturalne, ale i polityczne. Partia rządząca w Polsce większością czterech głosów uchwaliła już parę „burzliwych” ustaw, a przed nią jeszcze szmat pracy. Protestującym przypominam, że mogli pojść do urn wyborczych i namówić do tego samego znajomych, a nie siedzieć i narzekać, że „nie ma na kogo głosować”. Co ważne: liczba narzekających maleje z dnia na dzień.

Rządzący wprowadzili parę cyklicznych prezentów dla elektoratu, ale jednocześnie, zupełnie niezrozumiale, próbują trafić we własne stopy. No to mamy ten budżet pełen kasy czy hula po nim wiatr i dlatego trzeba dowalić parę groszy podatku do każdego litra benzyny? Przecież to podniesie ceny wszystkiego. Miało być lepiej, taniej i bogato, to już było? Ustawy wywracające dotychczasowe porządki uchwalane są w dzień i w nocy, byle szybko, bo Jarosław Polskęzbaw zaczął grozić wyborami. Oczywiście – zakłada, że je wygra i przy okazji wywali z Sejmu paru posłów własnej trzody, którzy zaczęli brykać. I tu bym się, na jego miejscu, zastanowił. A jeśli nie wygra? A smród zostaje. I to nie ozonu, jak to bywa po burzy.