Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego „Laluś” ukrywał się tak długo? Nowe fakty z życia „ostatniego partyzanta”

Aleksandra Dunajska-Minkiewicz
Aleksandra Dunajska-Minkiewicz
Uroczystości żałobne ku czci Józefa Franczaka ps. "Laluś" w marcu 2015 roku
Uroczystości żałobne ku czci Józefa Franczaka ps. "Laluś" w marcu 2015 roku Małgorzata Genca
Józef Franczak ps. „Laluś” w czasie wojny miał strzelać do żydowskich partyzantów, a także uczestniczyć w ataku na Polaków ukrywających Żydów. W nowym artykule pisze o tym dr Sławomir Poleszak, historyk z lubelskiego IPN. I stawia pytanie, czy te wydarzenia mogły mieć związek z faktem, że po wojnie „ostatni partyzant” tak długo pozostawał w ukryciu.

Józef Franczak, ps. „Laluś” lub „Lalek” urodził się w Kozicach Górnych koło Piask. Był sierżantem Wojska Polskiego. Podczas wojny dostał się do sowieckiej niewoli, z której zbiegł, potem związał się ze strukturami ZWZ i AK. Jest uznawany za najdłużej ukrywającego się żołnierza polskiego podziemia niepodległościowego – mimo ogłoszenia w 1947 i w 1956 roku amnestii, pozostał w ukryciu. Zginął 21 października 1963 roku podczas obławy zorganizowanej przez SB i ZOMO. Jego ciało, pozbawione głowy, spoczęło w anonimowej mogile. Powyższe wydarzenia sprawiły, że z „Lalusia” uczyniono jedną z głównych postaci wśród „żołnierzy wyklętych”.

W artykule „Czy okupacyjna przeszłość sierż. Józefa Franczaka „Lalusia” miała wpływ na powojenne losy „ostatniego zbrojnego”?” opublikowanym w czasopiśmie "Zagłada Żydów. Studia i Materiały" dr Sławomir Poleszak z lubelskiego IPN na nowo analizuje fakty związane z jego życiorysem.

„Prowadząc kwerendę dotyczącą losów ostatnich członków podziemia niepodległościowego, którzy ukrywali się mimo możliwości skorzystania z ustawy o amnestii z 27 kwietnia 1956 r., poszukiwałem odpowiedzi na pytania, jakie motywy skłoniły ich do podjęcia takiej decyzji, albo inaczej, co ich powstrzymywało przed ujawnieniem? Wraz z odkrywaniem kolejnych nieznanych kart historia „Lalusia” stawała się coraz bardziej intrygująca i zawiła. Odnalezione dokumenty pozwalają szerzej spojrzeć na słabo dotychczas rozpoznaną przeszłość okupacyjną „ostatniego zbrojnego” (…) - pisze historyk.

„Daleko idąca ostrożność”

Na wstępie artykułu dr Poleszak podkreśla, że z „daleko idącą ostrożnością” podchodził do „wiarygodności zapisów w dokumentacji pozostawionej przez komunistyczny aparat represji” (chodzi m.in. o zeznania podejrzanych i świadków złożone w trakcie prowadzonych przez UB śledztw, często wymuszane).

W artykule historyk opisuje m.in. strzelaninę do jakiej doszło najprawdopodobniej w lutym 1943 roku w Kolonii Skrzynice (powiat lubelski). Józef Franczak pojawił się wtedy z dwoma współtowarzyszami w jednym z gospodarstw, gdzie ukrywali się żydowscy partyzanci. Kiedy jeden z Żydów zażądał od nich okazania dowodów tożsamości „Franczak, rzekomo sięgając
po swój dowód, wydobył pistolet i zaczął strzelać”. Zginęło dwóch Żydów, Franczak i jego współtowarzysze zdołali uciec.

Kolejna poruszana w artykule kwestia dotyczy podejrzenia Józefa Franczaka o współudział w pojmaniu i przekazaniu w ręce niemieckiej żandarmerii w Piaskach Szmula Helfmana, zwanego Szmulikiem, 18-letniego krawca, co sugerują powojenne zeznania jednego ze świadków. Mężczyzna został powieszony. Dr Poleszak stwierdza, że „na podstawie materiału zgromadzonego w śledztwie nie sposób z pełną odpowiedzialnością wskazać bezpośrednich sprawców oddania Szmula Helfmana niemieckim żandarmom”. Wspomina też, jak te informacje po kilkudziesięciu latach oceniali świadkowie. „Obaj zgodnie przyznali, że w lokalnej społeczności powtarzano pogłoskę, zgodnie z którą Franczak miał coś wspólnego z wydaniem Szmula Helfmana niemieckiej żandarmerii. Obaj sceptycznie oceniali jej prawdziwość”.

Dr Sławomir Poleszak opisuje również zajście w domu Brodów w Majdanie Kawęczyńskim niedaleko Kozic Górnych, zimą 1943/44 roku. Józef Franczak wraz z innymi mężczyznami mieli tam szukać ukrywających się Żydów. Jak zeznawała w 1953 Helena Broda „oboje wraz z mężem zostali brutalnie pobici przy użyciu kolby karabinu, pistoletu i kija”.

Syn: To była wojna

Marek Franczak, syn „Lalka” podkreśla, że nie zgadza się ze stawianymi w artykule tezami.

- To była wojna. Gdyby w czasie tamtej potyczki z bandą żydowską ojciec nie strzelił, to sam by zginął. Sprawa Szmulika to zaś pomówienia, a zeznania zostały wymuszone przez ubeków w czasie przesłuchań - wylicza.

- Pan dr Poleszak podkreśla, że tylko zadaje pytania, że nic nie jest wiadome na pewno. Ale jednocześnie w ten sposób dyskredytuje mojego ojca. Warto byłoby posłuchać, co na ten temat ma do powiedzenia Marianna Krasnodębska, odznaczona medalem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Znała dobrze mojego ojca jeszcze sprzed wojny i wie, jaki był – dodaje.

- Artykuł dr. Poleszaka nie stawia żadnych radykalnych tez, nie twierdzi, że jego badania są ostateczne i zakończone – ocenia zaś prof. Rafał Wnuk, historyk z KUL. - Dr Poleszak referuje z niezwykłą starannością dokumenty, które odnalazł w efekcie szeroko zakrojonej i skrupulatnej kwerendy. Wyraża też nadzieję, że kolejni badacze sprawdzą trafność jego dociekań – dodaje.

„Ustalenie prawdy” kontra „szarganie świętości”

Mimo to publikacja wywołała sporo kontrowersji. Wiele osób komentuje ją w internecie, część z nich krytykuje dr. Poleszaka za to, że „wyciąga” informacje, które przeciwko „Lalkowi” gromadził Urząd Bezpieczeństwa.

Dr Poleszak w podsumowaniu artykułu niejako odnosi się do tego rodzaju ocen. Pisze m.in.:

„Należałoby się zastanowić, czy poddany analizie materiał jest jednostronny i był gromadzony przez funkcjonariuszy UB, by obciążyć i zdeprecjonować konspiratora, którego przez długie powojenne lata nie mogli schwytać. Wydaje się, że taka uwaga może zostać uznana za zasadną jedynie w przypadku podejrzenia o współodpowiedzialność za wydanie niemieckiej żandarmerii Szmula Helfmana (…) Inne zdarzenia (wypadki w Kolonii Skrzynice czy najście małżeństwa Brodów) zostały opisane na podstawie dokumentacji, która nie była bezpośrednio wymierzona w osobę Franczaka” ale jego współtowarzyszy. „Ponadto materiał ten został uzupełniony o dokumentację wytworzoną głównie przez funkcyjnych żołnierzy AK z Placówki nr 7 (Piaski)”. Dr Poleszak przytacza też fragment zeznania Tadeusza Matraszka, który jako „Sokół” miał być podkomendnym Franczaka. Ujawnił się w kwietniu 1947 r. i zeznawał, że do tego samego namawiał „Lalka”. „Ten jednak miał mu oświadczyć, że „się boi ujawnić, gdyż w okresie okupacji łapał i strzelał Żydów [...]””

Prof. Rafał Wnuk zaznacza, że nie dziwi go, że artykuł już wywołuje emocjonalne reakcje.
- „Lalek” został w wymiarze propagandowym sprowadzony do roli symbolu, stał się ikoną, zwłaszcza dla ludzi, którzy nie traktują historii jako nauki. Uczynili oni z „Lalka” instrument budowania wspólnoty politycznej, tożsamościowej. Każde niewygodne pytanie badawcze czy ustalenie faktów niepasujących do wyidealizowanego obrazu traktują oni jako szarganie świętości, targnięcie się na wspólnotę narodową. Celem budowniczych mitów – także mitu „Lalka” - nie jest ustalanie prawdy, lecz narzucenie własnych „jedynie słusznych” przekonań otoczeniu bez oglądania się na ustalenia historyków, a często też przeciwko tym ustaleniom - stwierdza historyk.

W czwartek odbyły się uroczystości żałobne ku czci Józefa Franczaka ps. "Laluś", ostatniego Żołnierza Wyklętego.

Pożegnaliśmy Józefa Franczaka ps. "Laluś". Pogrzeb po 52 lat...

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski