Ochota do żartów odeszła jak ręką odjął, kiedy zaczęto pokazywać relacje z terenów objętych powodzią. Z dziennikarskiego obowiązku widziałem to swego czasu z bardzo bliska. I na Lubelszczyźnie, i we Wrocławiu, i w czeskiej Pradze. W każdym z tych miejsc bezskutecznie poszukiwałem pracujących łopatami tych, którzy wydali zezwolenia na zabudowę. Kiedy, ze zgrozą, z okien samolotu, ogarniałem wzrokiem zalane tereny, wszelkie popełnione przez ludzi błędy próbowałem sobie jeszcze tłumaczyć oczywistym zapóźnieniem cywilizacyjnym i politycznym. Kiedy niemieccy (nie hitlerowscy) inżynierowie, planując przyszłe miasta, studiowali hydrotechnikę, nasi (i nie tylko) ówcześni decydenci paśli krowy. Ale, to wtedy, ale teraz? Nasi młodzi naukowcy wygrywają we wszelkich możliwych, zagranicznych konkursach, politykierzy prze-ścigają się w prezentacji "znakomitych fachowców" w każdej dziedzinie, a woda zalewa dokładnie te same tereny?!
Dziennikarze pieją z zachwytu w sprawie aluminiowych barier ochronnych na Węgrzech, w Austrii, w Niemczech. Dlaczego nie pokazują ich u nas? Są na pewno mniej kosztowne niż nowe aquaparki. Irytują mnie kilometry niepotrzebnych "ekranów", towarzyszących nowym drogom szybkiego ruchu, na których złodzieje (bo jak inaczej ich nazwać) "ukręcili" dziesiątki milionów złotych. Nie chodzi tu o te rzeczywiście potrzebne. Chodzi o te, zamiast których można byłoby zainstalować wiele demontowanych barier przeciwpowodziowych. Może już pora przestać być głupim i przed szkodą, i po niej?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?