I co? I nic

Od czasu likwidacji Stoczni Szczecińskiej z jej terenu wywieziono setki ton majątku, a sprawą zajmują się prokuratura i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Dzierżawcą jest spółka Kraftport. Miała w stoczni budować statki, została wpisana do KRS-u parę dni po podpisaniu umowy z zarządcą portu, jej kapitał zakładowy wynosi 5 tys. zł, a jedynym właścicielem jest śląski przedsiębiorca. W 2011 r. konsorcjum PN System przymierzało się do dzierżawy terenu. Miały tam być budowane elementy podmorskiego tunelu, łączącego Niemcy i Skandynawię. Z mediów zainteresowani dowiedzieli się, że tereny zostały wydzierżawione jakiejś nieznanej spółce. Nieznanej szerzej, ale przecież określonej. I co? I nic.

Czy nie przypomina to historii z naszego podwórka? Odlewnia Ursusa w Lublinie była inwestycją centralną, realizowaną w latach 1972-1983, z przeznaczeniem dla przemysłu motoryzacyjnego. Inwestycja nie została dokończona, a już w momencie dokonania pierwszego spustu uznano ją za chybioną. Kiedy nadeszły czasy gospodarki rynkowej, postanowiono "toto" sprzedać. Poważni oferenci, po bliższym zapoznaniu się z odlewnią, rezygnowali z rozmów.

W 2004 r. niejaki Piotr Baduchowski kupił udziały w odlewni, wraz z długami, za 300 tysięcy złotych, po czym zaczął wyprzedawać wszystko, co się dało - na złom, żeby z tego spłacać długi. Tak się nigdy nie stało. Odlewnia zniknęła, grube miliony za złom - też. Sąd ogłosił upadłość, a to oznaczało, że za spłatę długów nie odpowiada już Piotr Baduchowski, lecz wyznaczony przez sędziego syndyk. Interpelowali w tej sprawie radni miejscy (a jakże!), pisali dziennikarze. I co? I nic.

Warto w tym kraju robić przekręty. Powodzenia.