Komendant lubelskiej Straży Miejskiej, który odszedł ze swojego stanowiska w niesławie, w towarzystwie oskarżeń o ustawianie przetargów na służbowe auta, długo bezrobocia nie kosztował. Okazuje się, że fachowiec jest w cenie nawet, gdy cieniem na nim kładą się wcale niebezpodstawne oskarżenia. A że fachowców najczęściej brakuje w jednostkach samorządu, to i wcale niedziwne, że pan komendant zatrudnienie znalazł w samorządowej spółce. Zaskakujące nie jest też to, że ów samorząd to ten sam, w którym pan komendant był komendantem. W sumie kto jak kto, ale były pracodawca najlepiej zna fachowość byłego pracownika. I tak właśnie były szef strażników miejskich został szefem ochrony w Miejskiej Korporacji Komunikacyjnej, czyli spółce córce MPK.
W całej sprawie dziwi mnie jedynie to, że po nagłośnieniu sprawy przez media, były komendant z nowej posady zrezygnował. Ponoć zrobił to w trosce o swoje i MKK dobre imię. Ale po cóż ta troska? Jeżeli prezes miejskiej spółki oraz jego przełożeni w ratuszu nie dostrzegli żadnego zagrożenia dla dobra imion wszystkich tu wymienionych, to po cóż tego zagrożenia dopatrywał się sam zainteresowany. Powiem więcej, jeżeli były komendant został wybrany do pełnienia stanowiska szefa ochrony w MKK spośród szeregu innych kandydatów, to znaczy, że był najlepszy, a najlepszy przecież ujmy nikomu przynieść nie może.
Teraz przez nazbyt pochopną decyzję byłego szefa strażników, miejska spółka straciła wybitnego fachowca. No i przyjdzie powierzyć nadzór nad ochroną laikowi...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?