Ikariada

Poziom rozwoju transportu lotniczego ludzi i towarów świadczy o poziomie rozwoju państwa tak, jak sieć dróg, przemysł czy łączność. Miałem ostatnio przyjemność rozmawiać z ludźmi lotnictwa przy okazji nieudanych, z powodu pogody, Mistrzostw Polski w Akrobacji Samolotowej, rozgrywanych pod patronatem marszałka województwa lubelskiego w Świdniku. Wśród gości nie brakowało pilotów trans-atlantyckich liniowców, wysokich oficerów z Dęblina i MON, pilotów aeroklubowych i fabrycznych i zwykłych, prywatnych lotników. Z powodu psiej aury rozmawiano dużo i chętnie, a wspólnym mianownikiem była powszechna ignorancja w dziedzinie lotnictwa.

Najweselszym i najczęściej używanym w stosunku do samolotu określeniem było: "awionetka". Użyta gdzieś przez dyletanta nazwa "aparatu latającego" zrobiła zawrotną karierę. W środowisku lotniczym tego słowa nie używa się już od początków II wojny światowej. Jeśli stosujący je ludzie chcą być konsekwentni, czekamy na "automobil", zamiast "samochodu" i "welocyped" w miejsce "roweru". Kolejnym popularnym tematem było nasze lotnisko. Tu zgodność poglądów była absolutna. Lublinowi potrzebne jest lotnisko regionalne. Nikt nie będzie tu kierował B 747, czy airbusów A 380 z setkami pasażerów, bo i po co? Tutaj mają przylatywać biznesmeni i delegacje, czartery i samoloty pocztowe. Przeciwników budowy lotniska w sąsiedztwie miasta odsyłano na internetową stronę London City Airport.

Rozmawiano również o smoleńskiej tragedii. Nie w kategoriach winy i odpowiedzialności. Zastanawiano się, kto podsunął prezesowi PiS wypowiedzi o pochodzeniu Tu 154 od bombowca i odporności skrzydła na kontakt z pniem o średnicy czterdziestu centymetrów. Pewnie ten od "awionetki"...