MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kiksy pana prezesa

Kazimierz Pawełek
Do jesiennych wyborów pozostały jeszcze cztery miesiące, a przedwyborcze harce już się rozpoczęły. Jako jeden z pierwszych wystartował wytrawny zawodnik, Jarosław Kaczyński, prezentując się w repertuarze… kabaretowym. Przypomniał on, nie bez trudu, jaki stwarza wyuczenie się na pamięć całkiem obcego mu tekstu, refren piosenki Andrzeja Górszczyka z kabaretu Lach z Nowego Sącza. Niestety, wielki wódz wszystkich pisiurków sprawił mi wielki zawód, bo piosenki nie zaśpiewał, ograniczając się do wyrecytowania tekstu. Szkoda, zważywszy niezapomniane wykonanie naszego hymnu narodowego.

"Ballada o marynarzach z Titanica" powstała ponad 30 lat temu i była, można powiedzieć, piosenką kultową. Słyszałem ją wielokrotnie na przeglądach i konkursach kabaretowych, m.in. w Zakopanem podczas turnieju o "Złote rogi kozicy", ale nie tylko. Wszędzie była przyjmowana z wielką atencją przez publiczność i rywali z innych kabaretów, jako hymn tamtych, ponurych czasów, gdy kraj nasz znajdował się na zakręcie dziejowym. Nie raz i nie dwa można było zobaczyć łzy spływające po policzkach widzów. I wcale się z tym nie kryli. Refren "Ballady...", śpiewany w rytmie dostojnego walca, brzmi:

Bo gdy Titanic tonął,
To też orkiestra grała.
Bo gdy Titanic tonął,
To też był wielki szpan.
Dowódca miał do końca
Koszulę śnieżnobiałą,
A para szła za parą w tan.

Jak to często bywa, gdy zawodnik chce za szybko wyrwać się do biegu, to popełnia falstart, a nawet faul. I to właśnie jedno i drugie przydarzyło się panu prezesowi. Titanic z lat siedemdziesiątych był alegorią tonącego kraju. Była to przy tym tak zręczna metafora, że nawet cenzura odpuściła.

Czy teraz Polska tonie? Nasz kraj nie tylko nie tonie, ale ma się coraz lepiej (może nie dla wszystkich, to jednak inna sprawa), przywołanie tamtej piosenki w odniesieniu do aktualnej sytuacji jest, lekko mówiąc, nadużyciem, dokonanym przez pisowskiego prezesa nad prezesami.

Podobnym kiksem popisiał, pardon - popisał się, wódz nad wodzami używając, a raczej nadużywając, hasła z dorobku Zbigniewa Herberta: "zdradzeni o świcie". Nie miało ono związku z katastrofą pod Smoleńskiem, jak chciał Kaczyński, chociażby z tego powodu, że w chwili katastrofy autor tych słów już nie żył. Sprawa zakończyła się skandalem, jako że wdowa po poecie, Katarzyna Herbertowa, zaprotestowała przeciwko wykorzystywaniu dorobku męża do "doraźnych celów politycznych", wypaczających intencje słów autora.

Mogę od siebie dodać, że poruszanie się na oślep po polu literackim może się okazać dla ignoranta polem minowym, co widać i słychać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski