MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Dmoszyński: Będę miło wspominał Górnika Łęczna

Kamil Balcerek
Karol Wiśniewski
- W tej pracy trzeba się liczyć ze wszystkimi ewentualnościami. W dużej mierze o wszystkim decyduje los - mówi po odejściu z Górnika Łęczna S.A. prezes Krzysztof Dmoszyński. - Będę miło wspominał ten pobyt, gdzie staraliśmy się nie tylko koncentrować na profesjonalnym futbolu - dodaje.

Rozmowa z Krzysztofem Dmoszyńskim, byłym prezesem Górnika Łęczna S.A.__

W poniedziałek odszedł Pan z Górnika Łęczna. Nie jest Panu żal, że nie dokończył Pan swojej pracy?
W tej pracy trzeba się liczyć ze wszystkimi ewentualnościami. W dużej mierze o wszystkim decyduje los.

Jest Pan zadowolony z tego, co zostało wykonane w stosunku to tego, jakie były plany?
Trudno to ocenić. Przez sezonem zakładaliśmy, że trzeba poprawić wynik z poprzednich rozgrywek. Wtedy rzutem na taśmę utrzymaliśmy się w pierwszej lidze. Zakładaliśmy, że w obecnym sezonie zajmiemy szóste miejsce, a w kolejnym przystąpimy do ataku na ekstraklasę. Przy dobrym przygotowaniu zespołu i mądrym wprowadzeniu do niego młodych zawodników nadal jest to realne.

Przez te dziewięć miesięcy więcej było zwolenników czy przeciwników prezesa Dmoszyńskiego?
Zawsze trzeba się liczyć z tym, że kibice mają podzielone opinie. Niektórzy nie patrzą na daną osobę przez pryzmat osiągnięć, po prostu mają awersję do człowieka. Z tym trzeba się liczyć. Kibiców interesuje wynik sportowy, a nie stan finansów spółki.

Wracając do liczb. Czy te miesiące pracy w Górniku uważa Pan za owocne? Jakie były największe osiągnięcia, a jakie porażki?
Uczciwie trzeba powiedzieć, że na niektórych zawodnikach się zawiodłem. Ale nikt nie jest prorokiem. U nas przyjęło się, że z pięciu transferów pięć musi wypalić. Ale o ile umiejętności da się określić na podstawie obserwacji, to nie mamy wpływu na mentalność i charakter zawodnika. Trzeba też mieć na uwadze, że bazujemy na zawodnikach z kartami na ręku lub pomocy innych klubów, jak Widzew Łódź czy Polonia Warszawa.

Czyli współpracę z nimi można zapisać na plus?
Przyjdą jeszcze tego efekty, choć niektórzy chcieliby, aby do Łęcznej trafił zaciąg z jednego czy drugiego klubu. Tak naprawdę to jednak w tych kontaktach my jesteśmy stroną proszącą, a kluby te pomagają nam dzięki życzliwości osób z nimi związanych.

A jakie były porażki...
Każdy takie oczywiście ma. Nie udało się nam zrealizować pewnych rzeczy. Cały czas trwają działania mające na celu prowadzenie działalności gospodarczej. Miało to pomóc zaspokoić długi, które są w Górniku Łęczna.

Jak duże one są?
Są poważne, ale Górnik ma stabilność finansową. Wszystkie należności w stosunku do ZUS i US są obecnie uregulowane. Zobowiązań wobec zawodników też nie ma.

Czyli zostawia Pan klub w dobrej kondycji?
Nigdy nie jest tak dobra, że nie może być lepsza. Jedni partnerzy się wycofali ze współpracy z nami. Z innymi prowadzone są rozmowy. Wszystko przekazałem mojemu następcy.

Czy sytuacja po Pana kadencji poprawiła się?
Bezwzględnie tak. Udało się nie pogorszyć finansów.

Starał się Pan obniżyć koszty prowadzenia pierwszej drużyny i odmłodzić zespół. To się chyba udało.
Górnik powinien oprzeć skład na talentach z regionu. To jest kierunek, w jakim trzeba pójść. Nie można bazować na armii zaciężnej piłkarzy, którzy postrzegają ten klub tylko przez pryzmat kasy. Gracze Górnika muszą się identyfikować z tym zespołem. Pieniądze są ważne, ale muszą być płacone za zrealizowanie określonego celu, a nie za to, że jest się w klubie. O tym, że jest to droga słuszna, przekonuje przykład Mateusza Pielacha. On powinien trafić do tego klubu rok wcześniej. A takich jak on jest wielu. Trzeba zrobić wszystko, aby młodzi nie uciekali do Legii czy Bełchatowa. Lubelszczyzna to region, gdzie nie brakuje talentów, tylko trzeba dać tym piłkarzom szanse.

W wielu wywiadach wspominał Pan, że praca w Łęcznej nie jest łatwa, bo zawodnicy nie traktują Górnika poważnie, oczywiście ze względu na niezbyt wysokie kontrakty.
Rzeczywiście, bardzo ciężko nakłonić kogoś, aby przyszedł do Górnika. Kiedyś było tak, że np. Legia dawała zawodnikowi 100 zł, a Górnik 150 zł. I było po sprawie. Teraz jest tak, że Górnik daje 20 zł, a piłkarz idzie np. do Łodzi za 10 zł. Tak było choćby z Marcinem Mięcielem. Ja chciałem go pozyskać. Patrząc na indolencję strzelecką napastników, na pewno by nam pomógł.

Pańskim następcą został Artur Kapelko. Dla klubu to chyba dobrze, że będzie nim kierował człowiek, który przez ostatnie miesiące był ze wszystkim na bieżąco.
Bardzo dobrze się stało, że Artur będzie pełnił obowiązki prezesa. Razem działaliśmy, pracowaliśmy nad projektami. Wie, jaki kierunek był obrany, pytanie, czy będzie chciał z tego skorzystać. Na pewno sobie poradzi.

Co Pan teraz będzie robił? Przejmie Pan Wisłę Płock?
Wszystko wskazuje na to, że będę bohaterem comebacku do Płocka. Źle się stało, że pracę, którą przed laty wykonaliśmy tam z kolegami, zmarnowano. Wisła jest tam, gdzie nie powinna być. Będę się starał pewne rzeczy zmienić, ale nie wszystko mogę zrobić.

Jak będzie Pan wspominał czas spędzony w Górniku?
Miło. Poznałem sporo fajnych ludzi. Spotkałem się z życzliwością. Będę miło wspominał ten pobyt, gdzie staraliśmy się nie tylko koncentrować na profesjonalnym futbolu, ale także działać na rzecz lokalnej społeczności. Na pewno dało się zrobić jeszcze więcej, ale ograniczały nas finanse.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski