Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Litewski kocioł

Kazimierz Pawełek
Problem nieposzanowania praw mniejszości polskiej na Litwie nie jest zjawiskiem nowym. Trwa już od lat. Dotyczy nie tylko oświaty, ale także zmian w pisowni nazwisk (Mickiewicz to teraz Mickiewicius), polskojęzycznych nazw ulic w miejscowościach, gdzie Polacy stanowią większość, także zwrotu ziemi ich prawowitym właścicielom. W kraju te problemy nie były specjalnie nagłaśnianie. Częste wizyty prezydentów i premierów, ściskający się serdecznie przywódcy obu krajów przy każdej okazji oraz zapewnienia oficjeli o dobrosąsiedzkich stosunkach, mogły wywołać wrażenie, że taka sama sielanka panuje na niższych szczeblach. Nic bardziej mylącego…

Trudne sprawy polskiej diaspory na Litwie znam z autopsji. Jako członek senackiej Komisji Emigracji i Polaków za Granicą byłem wielokrotnie wśród litewskich polonusów. Mało tego, jako długoletni dziennikarz "Kuriera Lubelskiego" zostałem oddelegowany przez marszałka Senatu do Wilna, aby tam pomagać młodym dziennikarzom "Kuriera Wileńskiego" w sprawach organizacyjnych i redakcyjnych.

Współpracując z bratnią gazetą, jako że też "Kurier", niemal każdego dnia na łamach dziennika odnajdywałem skargi czytelników, jak też materiały redakcyjne o złośliwych poczynaniach lokalnych administracji. Szczególnie zapamiętałem żenujący fakt zdejmowania tabliczek z nazwami ulic w języku polskim w miejscowościach zamieszkałych przez polską większość, mimo że prawo litewskie na takie oznakowanie zezwalało. A kto zdejmował te tablice? Administracja rządowa lub samorządowa niższego szczebla. Odzew na alarm podniesiony przez redakcję był niewielki albo żaden. W najlepszym wypadku przysyłano suchy, urzędowy list, że staroście lub innemu urzędnikowi zostanie zwrócona uwaga na n i e t r a f n ą ( podkreślenie moje) decyzję. Koniec, kropka…

Jakże to jest dalekie od tego, co wydarzyło się niedawno w Puńsku, gdzie wandale zamazali nazwy ulic w języku litewskim. Oburzenie i wstyd były powszechne, zarówno wśród społeczeństwa, jak i przedstawicieli rządu. Natychmiast przywrócono tablicom dawny wygląd i popłynęły niekończące się przeprosiny. Tak być powinno.

Po drugiej stronie granicy panowały i panują inne zwyczaje. Za złośliwości czy nieprawidłowości popełniane przez urzędników czy funkcjonariuszy nikogo nie przepraszano. Nasi rodacy są przekonani, iż lekceważenie praw mniejszości jest swoistym przejawem antypolonizmu. Sam się zresztą z tym spotkałem, gdy jeden z wileńskich urzędników, znający dobrze nasz język, nie chciał ze mną rozmawiać po polsku. Ponieważ ja zupełnie nie znam litewskiego, przeszliśmy na… rosyjski.

Aktualna sprawa nauki kilku przedmiotów( w tym historii) w języku litewskim w polskich szkołach jest kolejnym ogniwem w bolesnym łańcuszku dążeń do wynaradawiania polskiej mniejszości. Tak uważają nasi rodacy. Trzeba jednak pamiętać, że kto chce żyć, pracować i robić karierę na Litwie, musi dobrze znać język tego narodu. Tak jest na całym świecie. Nie znaczy to jednak, że nauka litewskiego ma się odbywać kosztem nauczania języka ojczystego. Niemniej jednak nasi rodacy muszą uczyć się języka kraju, którego są obywatelami. To twarda konieczność.

Jak znam tamtejsze obyczaje, interwencyjna wizyta naszego premiera na Liwie, jakkolwiek niezbędna dla podtrzymania na duchu naszych litewskich rodaków, nie przyniesie żadnych owoców. Takich interwencji było już wiele. Polsko-litewska grupa ekspertów zbierze się, panowie pogadają sobie i wszystko zostanie po staremu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski