Władze województwa i miasta walczą właśnie, by budowa drogi ekspresowej S-17 nie została przesunięta w bliżej lub dalej nieokreśloną przyszłość. Jednak walcząc o drogę, którą powinien nam zafundować rząd, nie możemy zapominać o drogach, które budować lub modernizować powinniśmy sami. Tymczasem drogi pokroju tych, które mamy w Lublinie, można jeszcze znaleźć w okolicach Donbasu na Ukrainie.
To co się dzieje na ulicach miasta, woła o pomstę do nieba. Jedną z niewielu ulic Lublina, którą można pokonać z prędkością zbliżoną do dozwolonej, jest "droga donikąd", czyli nikomu niepotrzebny nowy odcinek ul. Krańcowej. Pieniądze popłynęły na arterię, którą śmiem twierdzić, prawie nikt nie jeździ, a która, jak na razie, prowadzi w krzaki. Inne zaś drogi, na których ruch z dnia na dzień rośnie, mają nawierzchnię, która z asfaltem przestaje mieć cokolwiek wspólnego.
Niestety, widoków na równe drogi w mieście nie ma. Nowych inwestycji i większych remontów próżno szukać tak na ulicach jak i w planach. Na wiosnę więc, zgodnie z przyjętą już tradycją, panowie w żółtych kamizelkach zaleją dziury smolistą substancją przypominającą asfalt. I tak w miejsce dziur będziemy mieli muldy i podobny komfort jazdy.
Chyba, że… nowo wybrany prezydent stwierdzi, że stolica kultury, o które to miano się staramy, zasługuje także na pełną "kulturę" jazdy. Może by więc kulturalnie obudzić pracowników magistratu zajmujących się drogami oraz tych od unijnych funduszy i szepnąć im, że zima mija i czas się obudzić z letargu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?