Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na stare lata przyszli do przedszkola

Marcin Jaszak
Seniorzy spędzają w pracowni MCUS kilka godzin dziennie
Seniorzy spędzają w pracowni MCUS kilka godzin dziennie Marcin Jaszak
- Chce się pan nauczyć składać karteczki? Najpierw będzie pan ciął papier w prostokąty, a potem trzeba je składać na pół. Tylko równiutko, o tak. Teraz jeszcze raz na pół. Równiutko! - tłumaczy pani Maria.

Odwiedziliśmy podopiecznych Miejskiego Centrum Usług Socjalnych im. Jana Pawła II w Świdniku, aby zobaczyć, jak wspólnie spędzają jesień życia. Przy okazji nauczyliśmy się od nich, jak robić origami. Seniorzy poświęcają codziennie kilka godzin na składanie małych karteczek. Efekty ich pracy można podziwiać na półkach w całym ośrodku. Są to kolorowe kwiaty, łabędzie, bociany, ryby i mnóstwo wszelkiego rodzaju zwierzaków oraz bajeczne statki i lokomotywy.

- Ja mam jedną rękę niewładną i nie mogę składać papieru. Czytam za to gazety, opowiadam różne historie, a dziewczyny robią origami. Niech pan spojrzy, jakie ładne kobiety tu mamy - śmieje się osiemdziesięciotrzyletni pan Jan.

Codziennie około trzydziestu starszych osób przychodzi do centrum, aby spędzić wspólnie czas, uczestniczyć w warsztatach plastycznych, kulinarnych i krawieckich. Seniorzy korzystają z masaży rehabilitacyjnych albo po prostu odpoczywają, oglądając telewizję czy czytając książki.

- Chcemy, aby to był ich drugi dom, a nie instytucja. Próbujemy stworzyć ciepłą i rodzinną atmosferę, bo każdy potrzebuje bezpieczeństwa, przynależności do grupy albo po prostu szczerej rozmowy. Kiedy tu przychodzą, muszą pokonywać tkwiące w nich bariery. To dla nich nowa rzeczywistość, ale po jakimś czasie obserwujemy, że zaczynają być tu szczęśliwi - mówi Alina Kurzejewska, kierowniczka centrum.

Kiedyś było tu przedszkole. Niektórzy przyprowadzali tu swoje dzieci, potem wnuki, a teraz przychodzą sami.

- Moi dwaj synowie wycierali przedszkolne kąty, a teraz ja to robię - śmieje się pan Jan.

Przychodzą do MCUS, a potem odchodzą. Na ścianie przy wejściu wiszą zdjęcia osób, które zmarły.

- Niestety, śmierć jest w nas wpisana, nie uciekniemy przed nią. My tu żyjemy razem ze śmiercią. Kiedy ktoś z naszych podopiecznych odejdzie, wspólnie idziemy na pogrzeb, wspominamy - mówi kierowniczka ośrodka.

Ale dopóki są "u Jana Pawła II", cieszą się życiem. Można do nich przyjść, wspólnie składać karteczki, porozmawiać, śmiać się i słuchać ich wspomnień.

- Przyjechałam tu w 1952 roku na kurs niciarski. Po szkole krawieckiej byłam, więc bardzo chciałam robić coś przy niciach. Ale okazało się, że to był kurs niterski. Trzeba było wiercić blaszki , a potem je nitować i nitować. I tak zostałam. A później do narzędziowni poszłam. Męża tu poznałam. Był wybór. Jeden barak dziewczyn, a sześć baraków mężczyzn. Można było przebierać, wybierać! A on przyjechał ze Szczecina... - opowiada kobieta. - O widzi pan! Już pan umie składać te karteczki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski