W krajach, które ledwo krzepnący u nas kapitalizm uprawiają od lat, każdy obiecujący ślepymi nabojami, najczęściej doznaje w konsekwencji zachwiania kariery. U nas - zależnie od poparcia, mecenasa i zapotrzebowania.
Co roku, z zainteresowaniem, siadam do wysłuchania i obejrzenia oficjalnych życzeń i podsumowań, ciekaw, jak tym razem mówca podejdzie do niezrealizowanych obietnic i jakież to cuda zaproponuje naszej wyobraźni na rok nadchodzący. Zainteresowanie zwykle mija po pierwszych trzech zdaniach i nijak nie mogę się nauczyć, że wszystko, z wyjątkiem wstydu, już było lub będzie.
W rodzinnym gronie cykl obietnic i realizacji ma bardzo przejrzyste kryteria. Nie obiecuj bez pokrycia, bo stracisz szacunek już za drugim podejściem. Publiczne pole rażenia jest dużo szersze, stąd i wstyd, w razie porażki, powinien być o wiele większy. Nic z tych rzeczy. Co roku jest tak samo miło i uroczyście. Wpadki pomija się milczeniem, bo dni przecież świąteczne i nie należy ich kalać niemiłymi wiadomościami. Miała być "siedemnastka"? Będzie. Ale następnym razem.
Świętowanie ostatniego dnia w roku rozumiem w kontekście imienin Sylwestra. Ale żeby cieszyć się do upadłego z powodu starzenia się? Wątpliwości te od lat próbują mi rozjaśnić przyjaciele i znajomi. Dyskusje doprowadziły do konsensusu: świętujemy, bo udało się, w miarę bezboleśnie, przeżyć kolejne 365 dni.
Drodzy Czytelnicy! Serdecznie gratuluję zaliczenia zwyczajowego cyklu walki o swoje miejsce w kręgu życia. Niech w tym nowym roku będzie nam łatwiej, milej, zamożniej i weselej. Tu sami możemy zdziałać wiele, jeśli tylko choć trochę będziemy chcieli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?