Nagły wzrost cen akcji Biomed Lublin. Będzie druga fabryka szczepionki przeciw Covid w Polsce?

W ciągu dnia kurs akcji Biomed Lublin skoczył o 33 proc. do poziomu 11,70 złotych. Ostatecznie środowe notowania zamknęły się na poziomie 12,15 zł. To najwyższa cena od grudnia 2020 roku. W zeszłym roku bywały dni, kiedy akcje skoczyły o 40-50 proc. Zbiegało się to w czasie z kolejnymi konferencjami prasowymi dotyczącymi produkcji immunoglobuliny anty-SARS-CoV-2.

Tym razem nagły wzrost cen akcji łączony jest z doniesieniami medialnymi na temat uruchomienia drugiej w Polsce fabryki do produkcji szczepionki przeciw Covid-19. Pierwszą umowę na udostępnienie technologii do produkcji szczepionki ma w ręku już spółka Mabion, która podpisała umowę z Novavaksem. Według portalu 300gospodarka.pl trwają negocjacje nad uruchomieniem w Polsce kolejnej produkcji szczepionek przeciw Covid-19. W artykule pada nazwa Biomed Lublin w kontekście pytania, czy polskie firmy są w stanie przystosować linie technologiczne do produkcji szczepionek mRNA.

Czy faktycznie lubelska firma może zająć się produkcją szczepionek przeciw Covid? Piotr Fic, p.o. prezesa Biomed Lublin nie odbierał w czwartek telefonu. Poprosiliśmy o komentarz rzecznika firmy. Do godz. 17 nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Dodajmy, że ponad 40 milionów złotych przychodów i blisko 4,5 miliona złotych zysku zanotował lubelski Biomed w 2020 roku. Firma odpowiadała za produkcję immunoglobuliny anty-SARS-CoV-2 do badań klinicznych w leczeniu Covid-19.

Liderem projektu jest klinika chorób zakaźnych SPSK1 w Lublinie. Badanie trwa obecnie w kilku ośrodkach w Polsce. O aktualnym przebiegu badań mówił w środę prof. Krzysztof Tomasiewicz na konferencji prasowej podsumowującej rok pandemii na Lubelszczyźnie.

- Docelowo mamy mieć ok. 400 pacjentów, którzy wezmą udział w badaniu klinicznym. W tej chwili mamy ok. 50 uczestników, którzy otrzymali już preparat. Na pewno byśmy chcieli, żeby rekrutacja przebiegała szybciej, ale problem jest w tym, że trafia do nas dużo zakażonych w bardzo ciężkim stanie, którzy nie spełniają kryteriów włączenia do badania. Od samego początku zaznaczaliśmy, że to nie jest preparat dla pacjentów w stanie krytycznym. Niestety w dalszym ciągu trafiają do nas pacjenci za późno, kiedy saturacja wynosi 70-80 proc., i wtedy lek o potencjalnym działaniu przeciwwirusowym już nie jest dla nich tak istotny - tłumaczy prof. Krzysztof Tomasiewicz, szef kliniki chorób zakaźnych SPSK1 w Lublinie.

Aby przyspieszyć rekrutację pacjentów do badania, rozpoczęły się rozmowy z kolejnymi ośrodkami w Polsce nad włączeniem ich do projektu. Chodzi o duże ośrodki m.in. w Warszawie, Krakowie, Bydgoszczy.

- Osobom, które myślały, że ten projekt upada, chcę powiedzieć, że absolutnie nie. Przewidujemy, że w ciągu półtorej miesiąca powinniśmy dokonać pierwszej oceny śródokresowej efektów badania, wtedy poznamy wstępne wyniki efektywności preparatu. Z punktu widzenia bezpieczeństwa nasze obserwacje są bardzo pozytywne, nie ma żadnych poważnych działań niepożądanych. Wiele osób chciałoby, aby badanie już jak najszybciej się zakończyło, ale nie możemy pójść na skróty, wszystko musi odbyć się profesjonalnie - zgodnie z zasadami sztuki lekarskiej - dodaje prof. Tomasiewicz.