Kiedyś, żeby dostać się na studia, trzeba było wykazać się znaczącą wiedzą na egzaminie wstępnym. Po raz kolejny napiszę, dla dociekliwych, że nie tęsknię za czasami słusznie minionymi i "punktami za pochodzenie", bo nigdy, z obrzydzenia, nie byłem ich beneficjentem. Dzisiaj studentem może zostać każdy, jeśli tylko dysponuje odpowiednim kontem. Ba, prawie każdy może zostać nauczycielem "akademickim", a przypadki prowadzących zajęcia "fachowców" bez studiów są na porządku dziennym.
Do niedawna, ogarniętych pasją studiowania naukowców kojarzono z niedbałym ubraniem, wiecznym brakiem czasu, roztargnieniem w sprawach "życiowych" i gołębim sercem. Dziś z tego wizerunku uratował się tylko brak czasu, bo trzeba gonić z jednej prywatnej uczelni na drugą, odbębnić zajęcia i podpisać rachunek. Władze uczelni i najwyższa kadra były Areopagiem mędrców i autorytetów, a nie złośliwcami goniącymi za kasą i "utrącającymi" każdą konkurencję, po chamsku i bez konsekwencji.
Studenckie dyskusje, nierzadko do świtu, w papierosowym dymie i przy tanim winie, kiedyś pęczniały od górnolotnych idei, trudnych pojęć i niebanalnych konstatacji. Dziś wymiany zdań studentów w trolejbusie nie powinni słuchać ludzie na poziomie i dzieci. Generalizuję?
Pewien bardzo dobrze rozwinięty umysłowo młody człowiek, po pierwszym semestrze zrezygnował z nauki na sztandarowej, lubelskiej uczelni. Na moje pytanie o powody, odparł: "Byłem na imprezie w akademiku. Nie chcę mieć z tą hołotą nic wspólnego". Kiedy wychodzi się z lasu, trzeba uważać, bo można trafić na bagno…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?