Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Pan kotek był chory”

Maciej Wijatkowski
Prezes Kaczyński przeszedł operację wszczepienia endoprotezy stawu kolanowego i leży w szpitalu, czekając na wygojenie i rehabilitację. Jeśli ktoś spodziewa się tu „szydery” w tej sprawie, to sorry, ale - nie. Przerabiałem to w rodzinie i wiem, co to znaczy. Współczuję i życzę zdrowia.

Chodzi o otoczenie prezesa. Nie wiadomo, czy z powodu jego nieobecności, czy ogólnej niemocy, zaczął się ferment w PiS-ie. Normalne; kiedy władza zaczyna krzepnąć i osiadać na mieliznach intratnych posadek, zaczynają się figle jej przedstawicieli. Kiedy zasmakuje się złudnej potęgi i jeszcze bardziej zwodniczej bezkarności, trzeba mieć w głowie więcej niż kalkulator, by nie ulegać prostym pokusom.

Najpierw poszło o myśliwych, a jest ich - podobno - bardzo wielu. Lubię porządne steki i golonkę, chodzę w skórzanych butach, ale nie rozumiem satysfakcji ze strzelania do bezbronnych. Nawet spotkanie z grizzly nie daje zwierzęciu szans, gdy ma się sztucer w ręku, a co dopiero - z karmiącą sarną. Myślistwo to anachronizm, jak niewolnictwo, czy orka sochą. Jego wyznawców widocznie świat nie „kupuje” i muszą się gdzieś wyżyć. Przykre to, ale nie znaczy, że fochy Rydzyka i Szyszki, oraz ich wiernych akolitów, muszą stać się prawem.

Prezes zdecydowanie opowiedział się też za likwidacją hodowli zwierząt futerkowych i - też podobno - „wywołał burzę”. Gdzie ta burza, przepraszam? Nie przypominam sobie, by wśród moich sąsiadów, czy znajomych, ktoś szczególnie się denerwował zamiarem wprowadzenia tej ustawy. Kilkoro mieszka niedaleko takich hodowli i nie myśli o sprzedaży domów, bo chętnych brak. Śmierdząca sprawa.

Kto kiedyś był w pobliżu takiej „hodowli”, albo przejeżdżał obok Śmiłowa, w Pilskiem, ten wie. Żeby było śmieszniej, lwia część hodowców nie rezyduje w pobliżu swoich hodowli. Cóż, pieniądz nie śmierdzi, przynajmniej swoim.

Media i obrońcy „hodowców”, zanim podejmą temat, powinni choć raz odwiedzić taką „fermę”. Gwarantuję, że zmienią zdanie, choć tradycja pisania o czymś, o czym się nie ma pojęcia, jest u nas bardzo wieloletnia i ma się świetnie. „Hodowców” prezentuję w cudzysłowie, bo te „hodowle” mają z hodowaniem tyle samo wspólnego, co kalafonia z Kalifornią.

Podsumowując: wygląda na to, że prezes, po prostu, lubi zwierzęta. Nie do przesady, tak by nie zjeść schabowego i wiązać się do kasztanowców w obronie gnębionego szrotówka. Tak po prostu. I chwała mu za to. Prostaków, strzelających do psów, kotów i ptaków umieściłbym w miejscu dla nich odpowiednim - w strzeżonej zagrodzie.

Inną sprawą jest posłuszeństwo wersom i linii prezesa, tutaj tylko zwartość szeregów zapewni powodzenie w ataku i obronie. Pewne, nie tylko w świecie zwierząt, jest jedno: gdy kota nie ma - myszy harcują!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski