Bardzo chciałbym, aby polityki nie mieszano ze sportem, bo sport zawsze na tym przegrywa. Świadczą o tym chociażby dwie olimpiady: w 1980 roku w Moskwie, zbojkotowana przez Zachód i cztery lata później w Los Angeles, zbojkotowana przez część krajów bloku radzieckiego.
Mało kto obecnie pamięta o falstarcie pierwszej edycji obecnego Pucharu Europy, który nosił początkowo nazwę Puchar Narodów Europy. Nie rozegrano wtedy finału, jako że hiszpański dyktator, generał Franco zabronił swojej drużynie wyjazdu na mecz do Moskwy . Przyznano walkower drużynie Związku Radzieckiego, ale była to wielka porażka sportu i krzywda wyrządzona piłkarzom, zarówno radzieckim, jak i hiszpańskim. Rok później hiszpański dyktator złagodniał i zezwolił swoim piłkarzom na mecze z drużyną ZSRR, co dało Hiszpanom pierwsze, zdobyte na murawie, trofeum. Ale czy to widzimisię dyktatorów, czy też innych politycznych decydentów ma decydować o sportowych wynikach?
Na szczęście, nad Euro nie wisi ( jak na razie) podobne niebezpieczeństwo. To, co obecnie nazywane jest bojkotem, takiego charakteru nie ma. Jest to tylko niechęć do pokazania się na meczach pana Jose Manuela Barroso i służalczo posłusznym jego woli komisarzom UE z ukraińskimi decydentami. Absencja na trybunie w Kijowie unijnych dygnitarzy podlana jest politycznym sosem: obroną praw człowieka, w tym więzionej Julii Tymoszenko. Ciekawe tylko, co robili ci panowie wcześniej i czy w tej sprawie kiwnęli chociaż palcem w bucie?
Najłatwiej przyczepić się do sportu, bo wtedy jest najgłośniej, ale czy skuteczniej? Osobiście wątpię, bo niektóre deklaracje mają wręcz humorystyczny wydźwięk. Przykładem jest pani komisarz Viviane Reding, która w ramach protestu przeciwko brakom poszanowania praw człowieka na Ukrainie, postanowiła nie przyjeżdżać na mecz otwarcia, który ma być rozegrany w… Warszawie! Być może pomyliły się tej pani strony świata, a może zna się na futbolu tak, jak niewidomy na barwach, ksiądz na seksie lub Jarosław Kaczyński na spalonym, który na dźwięk tego słowa gotów jest wzywać straż pożarną…
Wódz wszystkich pisowszczyków okazał się w sprawie nagłaśnianego bojkotu niezwykle radykalny: postulował, między innymi, odebranie Ukrainie meczu finałowego i rozegranie go w Warszawie. Proszę, jaki patriota! Oj, naraził się tym, naraził, nasz mistrz politycznych szachów. Nie tylko swoim najwierniejszym pretorianom: Ryszardowi Czarneckiemu i Janowi Tomaszewskiemu, a oni z kolei wodzowi, bo bojkotu Ukrainy nie popierali. Mało tego, naraził się także samej Julii Tymoszenko, która jest przeciwna bojkotowi ukraińskiej części rozgrywek, nie mówiąc o ukraińskich kibicach. Być może wódz jarosławitów stanie się dla Ukraińców persona non grata. Cóż, sam sobie tego piwa nawarzył…
Postanowił jednak grać dalej, nawet przeciwko sobie. Obiecał bowiem, łaskawca, że podczas Euro będzie wraz ze swoją drużyną pisowszczyków grzeczny, podobnie (tak sądzę) jak idące na jego pasku zastępy związkowych solidarusiów. Jak krótki jest to pasek, zobaczymy…
Nasze serwisy:
Serwis gospodarczy - Wybierz Lublin
Serwis turystyczny - Perły i Perełki Lubelszczyzny
Serwis dla fanów spottingu i lotnictwa - Samoloty nad Lubelszczyzną
Miasto widziane z samolotu - Lublin z lotu ptaka
Nasze filmy - Puls Polski
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?