Z biegiem kolejnych dni kampanii dochodzimy do wniosku, że niewiele może się zmienić, jeśli chodzi o kandydatów. Duda nie nabędzie nagle niezbędnego doświadczenia, wiedzy ekonomicznej i międzynarodowej ogłady, a Komorowski nie załatwi w ciągu doby wiz do USA i jeszcze wyższych dopłat dla rolników. Czy warto więc denerwować się, ba, w ogóle - interesować się wyborczą walką? To zależy. Jeśli lubimy ekscytujące gierki słowne, to tak. Przodują w nich nie tyle sami kandydaci, co szefowie i członkowie ich sztabów. Ten od Komorowskiego jest chyba z urodzenia rozpieszczonym jedynakiem, bo drze się i paple bez przerwy, jeśli nie dostaje (czytaj: słyszy) tego, co chce. Uważa chyba, że to, co wylewa mu się z otworu gębowego, dociera do wszystkich, a nie dzięki rezonansowi śródczaszkowemu - tylko do niego samego. Mniejsza o treść przekazu, najważniejsze to zakrzyczeć potencjalnego przeciwnika lub, co jeszcze mniej eleganckie - przeciwniczkę.
Jeśli już jesteśmy przy paniach, to szefowa Szydło też nie najlepiej brzmi. Ludzi takich jak ona, śp. Józef Oleksy czy dziennikarz Knapik z TVN, słucha się z dużym trudem i w nerwach, bo brzmią, jakby się dusili i wymagali natychmiastowej resuscytacji. Ja wiem, że to nie ich wina, ale czasem można coś z tym zrobić, albo nie pchać się na afisz. Ja nie wybieram się na casting do głównych ról w balecie "Romeo i Julia". Kwestia wyczucia możliwości.
Zaczyna się sezon na kalafiory. Nie wiem czemu miesza się to szlachetne warzywo, a nawet kwiat, do ogólnonarodowego zwisu, ale - faktycznie: coraz wyraźniej czuję, że wynik wyborów zaczyna wisieć mi kalafiorem. Co nie znaczy, że nie głosuję. To zupełnie inna sprawa, moja i mojego kraju.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?