No właśnie, co po wielokropku? Bo jak dotąd, zwycięska ekipa jedynie puszczała do nas oko w stylu „wicie, rozumicie”. Z tego, co udało się nam „zrozumić” podczas kampanii i w jakiś czas po wyborach, jasno wynikało tylko jedno: rozliczymy PiS za zaniechania w sprawie CPK, aby tym bardziej jej zaniechać. Już na amen. Bo skoro poprzednicy wyrzucali pieniądze w błoto na projekt beznadziejny, lepiej od razu łeb mu (nie im) ukręcić, a marnotrawców pociągnąć do odpowiedzialności.
Ale stała się rzecz przedziwna: o Centralnym Porcie Komunikacyjnym zaczęli na serio, z aprobatą, rozmawiać Polacy. Nie politycy, lecz zwyczajni obywatele. I to na wszystkich odcinkach światopoglądowego spektrum, no, może za wyjątkiem radykalnych ekologów, którzy każdą większą inwestycję, na dzień dobry, oprotestują w imię interesów pływaka żółtobrzeżka. Trudno powiedzieć, na ile jest to niechcianym refleksem powyborczych rozliczeń, na ile zaś zdrowym, oddolnym odruchem narodu. Krytykowałem na tych łamach fakt, że mamy w Polsce kilkanaście milionów ekspertów od prawa konstytucyjnego. Ale w sprawie CPK na szczęście nie mamy do czynienia z kłębowiskiem wzajemnie sprzecznych przepisów, tutaj wniosek jest dosyć jasny. Ludzie po prostu odwrócili retoryczne pytanie polityka rządzącej koalicji: po co nam lotnisko w Berlinie, skoro możemy – my plus dziesiątki milionów zagranicznych pasażerów oraz inwestorów – mieć je pod Warszawą? A jeśli przy okazji zmodernizujemy własną sieć komunikacji i transportu, to tylko lepiej.
W tym momencie władza zafundowała nam widowisko z cofającym się rakiem. A to zawsze jest czynność kłopotliwa. Powiedzieć teraz że CPK nie będzie? Przecież to polityczne samobójstwo! Poczekajmy aż skończy się audyt. Sam projekt, w teorii, może nie jest aż tak beznadziejny. Oczywiście jeżeli przyjadą do nas inwestorzy i pasażerowie. A jeśli nie przyjadą?
Ta gra na odwlekanie decyzji (bo tylko tak można ją określić) nie zmieni jednak perspektywy. Panie i panowie, wdepnęliśmy. Naród domaga się od nas zakasania rękawów. A przecież nie tak miało być po zwycięstwie.
My, Polacy, od pokoleń cierpimy na syndrom wyuczonej bezradności. Wmawiają nam ją obcy („Polska nie będzie liderem w Europie” prezydenta Macrona), a także swoi (Rosja jest osiem razy silniejsza niż Ukraina, która z definicji nie może wygrać, więc polskim interesem jest nie popierać Ukrainy – poseł Braun na ostatniej konferencji prasowej). To tylko pierwsze z brzegu przykłady. I nie jest w tej chwili istotne, na ile autorzy milionów podobnych opinii wygłaszają je od siebie, na ile zaś każe im to robić ktoś inny. Skutek zawsze jest fatalny. A raczej fatalistyczny.
Jaki z tego praktyczny wniosek? Popierajmy rząd. Może nie we wszystkim, ale na pewno w tym jednym. Nie czekajmy z założonymi rękami, kiwając głowami: i wy na pewno to schrzanicie. Kibicujmy ekipie Tuska, jak dzieci kibicują ciuciubabce, która z zawiązanymi oczami próbuje złapać chłopca albo dziewczynkę: ciepło, ciepło… A kiedy ciuciubabka schwyta zdobycz i ogłosi decyzję (im wcześniej tym lepiej), krzyknijmy jej: „Bingo!”. Niech wam nawet będzie, że to wasz pomysł i wasza wyłączna zasługa. Pamiętając jak było, machnijmy na to ręką. Byleśmy wreszcie ruszyli do przodu.
- Studniówka Zespołu Szkół Ekonomicznych im. A. i J. Vetterów
- Wielki protest rolników. W woj. lubelskim odbyło się 18 zgromadzeń
- Lubelski Klub Morsów rozgrzał zimną wodę Zalewu Zemborzyckiego. Zobacz zdjęcia
- To było radosne, walentynkowe morsowanie nad zalewem Żółtańce. Zdjęcia
- Lubelscy terytorialsi złożyli ślubowanie. Zobacz zdjęcia z uroczystości
- Motor dwukrotnie pokonał Polonię. Sparingi zakończone. Zdjęcia
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?