Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Telefon od decydenta

Kazimierz Pawełek
W komedii Stanisława Barei "Miś" jest kapitalna scena (podobnie jak wiele innych w tym znakomitym obrazie z czasów Peerelu ), w której bohater, kreowany przez Stanisława Tyma, załatwia sobie paszport. Metoda jest prosta i sprawdzona: telefon od wysoko postawionego decydenta. Oczywiście w roli rzekomego decydenta występuje sam zainteresowany, który, podszywając się pod partyjnego ważniaka, niżej postawionemu decydentowi od paszportów wydaje telefoniczne polecenie szybkiego wystawienia dokumentu filmowemu cwaniakowi.

System zadziałał bezbłędnie, bowiem magia partyjnego bonzy jest tak wielka, że temu niżej usytuowanemu towarzyszowi nawet nie zakiełkowała myśl, aby sprawdzić autentyczność rozmowy. Śmiejemy się z tej sceny rodem z głębokiej przeszłości, mając nadzieję, a nawet przekonanie, że załatwianie spraw na telefon " od ważnego towarzysza" umarło wraz z pogrzebanym na wieki systemem. Nic z tego.

W minionym tygodniu media szeroko opisywały kolejną aferę, jakby żywcem wyjętą z komedii Stanisława Barei. Może tylko z tą różnicą, że narzędziem hochsztaplera nie był telefon, a poczta elektroniczna. Cóż, świat idzie z postępem, to i różnej maści cwaniacy muszą za nim nadążyć, nie bacząc nawet na ślad, który pozostaje w elektronicznej poczcie.

Tym razem nie był to jednak filmowy Ryszard Ochódzki, a z krwi i kości absolwent wrocławskiej uczelni, chwilowo bezrobotny. Tupetu mu nie brakowało, więc poszedł na całość, jak to się mówi w języku oszustów, szalbierzy i farmazonów. Własnoręcznie wysłał do prezesa TVP maila, rzekomo od szefa Kancelarii Prezydenta, w którym rekomendował siebie jako młodego, zdolnego, niezbędnego dla kulejącej telewizji. Efekt elektronicznego przekrętu był błyskawiczny. Magia nazwiska szefa prezydenckiej kancelarii była tak wielka, że nikt nawet nie ośmielił się sprawdzić rekomendacji, co było dziecinnie łatwe. Niestety, rozum to jedno, a magia nazwiska jest tak wielka, że wprowadza w stan bezwładu szare komórki, pod warunkiem, że pewni funkcjonariusze w ogóle je posiadają.

W efekcie całkowitego zaćmienia umysłu telewizyjnych urzędników autor oszukańczego maila został natychmiast przyjęty do pracy z uposażeniem 13 tysięcy złotych (!!!) plus honoraria za zrealizowane programy i inne udogodnienia przysługujące telewizyjnym geniuszom. Wyłącznie dzięki mediom sprawa się rypła, jak to się mówi w środowisku cwaniaczków, oszustów i farmazonów i ujrzała światło dzienne. Niestety, do tej pory nie udało się znaleźć i ujawnić nazwiska genialnego kadrowca, który dla człowieka z ulicy, pardon: z maila, wymyślił uposażenie bliskie autentycznego ministra. A mówią, że cuda się nie zdarzają.

Nie jest to ani pierwsza, ani ostatnia afera tego typu. Naiwne osoby wymarzyły sobie, że wraz z upadkiem nieboszczki komuny nie będzie możliwe służalcze posłuszeństwo decydenckim telefonom czy mailom. Niestety, ustroje upadają, systemy się zmieniają, przychodzą ludzie całkiem nowi, ale stare służalcze nawyki pozostają. Niestety...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski