Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmęczeni wojną. Felieton Grzegorza Gila

Grzegorz Gil
Fot. Łukasz Kaczanowski
Wojna Rosji na Ukrainie trwa od ponad 100 dni. Odnoszę wrażenie, że jakaś część obserwatorów nie śledzi już tego konfliktu z dotychczasowym zapałem, przyzwyczajając się do pełzającej ofensywy Rosji w Donbasie. Znacznie trudniej przyzwyczaić się do podwyżek cen.

Choć swoiste „zmęczenie wojną” (ang. war fatigue) jest na ogół udziałem stron wojujących oraz ich społeczeństw, dziś coraz częściej daje się je zauważyć z dala od Ukrainy. W podstawowym sensie takie „zmęczenie” prowadzi do postawy bierności, a nawet dezercji, która wynika z narastającego rozczarowania wojną. Adwersarze „męczą się” w wyniku ponoszenia strat własnych, przedłużających się walk, rosnących kosztów wojennych, a także stosowania sprzecznych narracji. To właśnie odporność na zmęczenie wojną decyduje o ostatecznym zwycięstwie na polu walki. Ten felieton nie dotyczy jednak zwycięstwa w wojnie Rosji na Ukrainie, którą Rosjanie zdążyli już „nie-wygrać”, zaś Ukraińcy potrafili „nie-przegrać”. Trudno zaprzeczyć, że obie strony są już zmęczone tym konfliktem, choć rosyjski niedźwiedź dopiero dostanie w skórę na jesieni tego roku, kiedy spodziewamy się kumulacji w działaniu sankcji.

Takie zmęczenie odczuwają jednak także, rzecz jasna toutes proportions gardées, społeczeństwa Europy Zachodniej uderzone po kieszeni poprzez ich finansowy udział w sankcjonowaniu Rosji. Dla wielu Europejczyków wrogiem numer jeden nie jest wcale Władimir P., ale wszędobylska drożyzna, która jest pokłosiem pandemii oraz skutkiem sankcji. Unia Europejska walczyła przez miesiąc w „wojnie domowej” wokół ich szóstego pakietu. Właśnie zawarto ugodę w postaci odcięcia się większości UE od dostaw rosyjskiej ropy drogą morską (niemal 90 procent całkowitego importu z Rosji). Okazuje się jednak, że miało to swoją cenę, gdyż niewielkie i śródlądowe Węgry mogą bezterminowo korzystać z tej samej ropy płynącej południową odnogą ropociągu Druzhba. Niczego nie sugeruję, ale reżim sankcji na ropę Urals mogłaby łatwo „domknąć” sama Ukraina, przez którą przebiega rura… Ale to oczywiście komplikowałoby marzenia rządu w Kijowie o członkostwie w UE. Cała historia z szóstym pakietem pokazuje jednak, że bez podejmowania trudnych decyzji i szukania wspólnego mianownika w ramach dwudziestu siedmiu państw „wspólnota europejska” pozostaje tylko figurą retoryczną (Polska i Niemcy miały zgodzić się na dobrowolne wygaszenie swoich dostaw ropociągiem). W kuluarach mówi się, że brazylijscy producenci złożyli już w Brukseli ofertę zakupu licencji na wyprodukowanie telenoweli na temat siódmego pakietu sankcji, który mógłby osiągnąć efekt… zmęczenia widzów.

Z kolei Rosjanie chcieliby zmęczyć Europę i resztę świata, eskalując ryzyko kryzysu żywnościowego. Ograniczenie podaży żywności wiąże się oczywiście z blokowaniem przez „russkij wojennyj korabl” możliwości eksportu ukraińskich zbóż przez akwen Morza Czarnego. Kreml kłamie jak z nut, obwiniając za kryzys sankcje wprowadzone przez „kolektywny Zachód”. W szerszym kontekście destabilizacja Ukrainy to podpalanie świata z milionami głodujących w jego centrum (dostawy z Ukrainy i Rosji stanowią trzecią część globalnego eksportu pszenicy i jęczmienia). Europa Wschodnia jest kluczowa dla dostaw żywności dla regionu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej (z Ukrainy pochodziła m.in. jedna trzecia pomocy żywnościowej dla pogrążonego w wojnie Jemenu). Jakby tego było mało przed wprowadzeniem sankcji Rosja zapewniała dwadzieścia procent dostaw substancji użyźniających glebę, które wykorzystuje się do produkcji nawozów sztucznych, co jedynie zwiększa ryzyko wejścia w kryzys żywnościowy. Sekretarz Generalny ONZ António Guterres zwykł mawiać, że „jeśli nie karmimy ludzi, karmimy konflikt”…

Zupełnie nieoczekiwanie „siłami szybkiego reagowania” mogą zatem stać się ukraińscy rolnicy i saperzy, którzy pozwolą na zasiew lub zebranie z pól tego, co można jeszcze zebrać, minimalizując straty gospodarcze dla ukraińskiej gospodarki i całego świata. Okazuje się, że przedłużający się głód zwycięstwa Rosji w wojnie na Ukrainie może zagłodzić na śmierć rzesze mieszkańców Haiti, Libanu czy Somalii. W świecie globalizacji agresor nie bierze jeńców… Nie musi, bo wystarcza mu „kolaboracja” ludzi zmęczonych wojną i obawiających się pustych żołądków.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tanie linie trują! Ryanair i Wizz Air na czele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski