Zrezygnował z sieci, stracił telelefon

Mieszkaniec Rejowca Fabrycznego podpisał z Telekomunikacją umowę na świadczenie usług telefonicznych i dostarczanie internetu. Obowiązywała ona do 30 września ub.r. W sierpniu Zawadowski postanowił zrezygnować z internetu. Musiał to zrobić z miesięcznym wyprzedzeniem. Wystosował więc prośbę o nieprzedłużanie umowy. - Wysłałem ją listem priorytetowym 26 sierpnia i spodziewałem się, że bez problemu dotrze do końca miesiąca do Chełma oddalonego o 12 km. Kiedy jednak 4 września poszedłem do punktu obsługi klienta, pracownik powiedział mi, że pismo trafiło do nich właśnie 4 września - opowiada.

Zawadowski uważa, że przedstawiciele firmy celowo przetrzymali wniosek - żeby przedłużyć umowę, a tym samym zmusić go do zapłaty za internet za kolejny miesiąc. - Mam podstawę, by tak twierdzić. Ostrzeżony przez znajomych wysłałem 28 sierpnia jeszcze jedno pismo. Tym razem listem poleconym, do siedziby firmy w Krakowie. Mam potwierdzenie z poczty, że przesyłka dotarła 1 września. Więc jakim cudem kilkanaście kilometrów szła 9 dni? - zastanawia się mężczyzna. Jednak nie to jest jego największym problemem. - Zrezygnowałem z internetu, ale chciałem nadal korzystać z telefonu. Jednak w związku z tym, że nie zapłaciłem jednego spornego rachunku za neostradę - za październik - w grudniu wyłączono mi telefon - tłumaczy. - To są przecież dwie osobne usługi i nie można ich w ten sposób łączyć. Skierowałem więc sprawę do sądu, bo uważam, że nie było to uczciwe.

Wczoraj w Sądzie Okręgowym w Lublinie odbyła się pierwsza rozprawa. Pełnomocnik Telekomunikacji podkreślał, że wszystko odbyło się zgodnie z regulaminem firmy.

- Wypowiedzenie umowy powinno dotrzeć najpóźniej do 31 sierpnia. Tak się nie stało, dlatego została naliczona opłata za październik - tłumaczy. - Poza tym, w grudniu zostały odłączone połączenia wychodzące, a nie telefon całkowicie - dodał.

Kolejna rozprawa - w maju.