500+ urzędników

Każda obietnica nowych wydatków państwowych, gdy zaczyna być realizowana, to nowa fala urzędniczej powodzi. Bo przecież ktoś musi te pieniądze policzyć, ktoś musi nas - obywateli obsłużyć, musi nas sprawdzić, zweryfikować, skontrolować, prześwietlić i zlustrować, ktoś musi zapłacić, rozliczyć, zaksięgować. Wszyscy dotychczasowi urzędnicy mają już swoje obowiązki, są bardzo zajęci innymi wydatkami, kwitkami, podpisami, kontrolami, więc muszą przyjść nowi, których trzeba przeszkolić, wyposażyć, znaleźć miejsce, biurko, komputer, długopis, pieczątkę.

Mała gmina w województwie świętokrzyskim, jak podały wczoraj Wiadomości, już zatrudniła czterech nowych urzędników, aby obsłużyć program 500+ i zapowiada, że prawdopodobnie zatrudni jeszcze dwóch. Właśnie remontuje nowe pomieszczenia, szuka mebli i komputerów. A gmin w Polsce jest 2478. Tworzy nam się nowa armia 10.000 urzędników, tylko pod potrzeby jednego pomysłu rozdawania pieniędzy. Przy zabieraniu jednym, aby dać innym, wyżywi się jeszcze tysiące biurokratów, którzy nic nie wytwarzają, nie tworzą wartości dodanej, nie przyczyniają się do rozwoju, tylko wysysają pieniądze.

Urzędników w Polsce jest już ok. 450.000, trzy razy więcej niż było na początku lat 90-tych. Obecne pomysły władzy doprowadzą wkrótce tę liczbę do 500.000. Utrzymanie takiego stanu rzeczy, to olbrzymie wydatki, sięgające dziesiątków miliardów złotych rocznie. Wydatki, za które płacą wszyscy ci, którzy pracują w realnej gospodarce. Jeszcze więcej urzędników, jeszcze mniej pracowników i przedsiębiorców. Ile wytrzymamy? Dokąd to prowadzi? Co zostanie po powodzi?

Stoimy trochę z boku i obserwujemy, jak żywioł stopniowo zalewa nasze pola, drogi, domy. Jest to przerażający, a jednocześnie fascynujący widok. Stoimy i patrzymy zafascynowani i przerażeni jednocześnie. Czeka nas wielkie sprzątanie…