Autorski przegląd tygodnia (14-20 grudnia)

Piątek: Przewartościowanie długów
Lublin ma 890 mln zł długów. W zasadzie powinniśmy się załamać, ale wobec końca świata, który ma dziś nadejść, wszystko wygląda inaczej. W tej sytuacji jedyny zarzut do naszych włodarzy powinien brzmieć: Czemu mamy tak mało długów? Trzeba było nabrać więcej tych pożyczek. Jak wszystko walnie, to i tak nie będzie trzeba oddawać, a co byśmy się nachapali, to nasze.

Sobota: Zostawić, nie dotykać i zapomnieć
Urzędnicy z ratusza skończyli narady z potencjalnymi projektantami placu Litewskiego. Ustalali co i jak zmienić. Teraz znowu zacznie się projektowanie, a później będzie zadyma, bo okaże się, że wszystko wyszło nie tak, jak powinno. Co szybko doprowadzi nas do kolejnych narad z nowymi potencjalnymi projektantami, konkursem i kolejnym zamieszaniem. Może naprawdę zostawmy pl. Litewski w spokoju i doceńmy jego niezwykłość wyrażającą się w nieprzeprojektowalności. Po co się mordować, skoro i tak miasto już teraz wie, że nawet jeśli coś na placu się zmieni, to i tak nie będzie rewolucji.

Poniedziałek: Święta i zwierzęta
48 proc. Polaków obdaruje świątecznym prezentem swojego pupila - przeczytałem i już miałem ochotę potępić w czambuł tych wszystkich, co to zwierzaki traktują jak członków rodziny. Później jednak pojawiła się kolejna myśl: "chłopie, a czy ty czasem nie kupisz swoim kocurom lepszego żarcia lub wypasionych przysmaków?". Szczerze mówiąc, to jestem prawie pewien, że tak się stanie. Dlatego odpuszczę sobie docinki. Kto ma jakiegoś zwierzaka, ten zrozumie, kto nie ma, nie pojmie tego choćby zapisać tym tematem tysiąc i jedno wydanie Kuriera.

Wtorek: Yes, yes, yes
Kto chce, może do nas przylecieć, a ko-mu się nie podoba, może odlecieć i nie wracać. Lubelskie lotnisko położone w Świdniku pomimo tej jednej absurdalności wreszcie funkcjonuje. Teraz miejmy nadzieję, że ta inwestycja nam wszystkim z czasem zacznie się opłacać.

Środa: Akcja inwigilacja
Ośmiornica miejskiego monitoringu chwyta w swoje macki kolejne ulice Lublina. Pomimo obejrzenia i przeczytania setki pozycji dotyczących bardziej lub mniej totalnej inwigilacji, bardzo mnie to cieszy. Oby tylko te osoby, które siedzą przy monitorach, robiły z tego dobry użytek. Czasem kamera się marnuje. Weźmy choćby tę w pobliżu dworca PKS, która każdego dnia ma oko na handlarzy szmuglowanych fajek. I co z tego. Niestety, nic.

Czwartek: Przemiał korespondencyjny
Działacze Motoru wykazali się niebywałą kreatywnością w rozwiązywaniu sytuacji kryzysowej. Gdy przyszło im dotrzeć na spotkanie w sprawie biletów z gejem, Żydem i czarnoskórym, zamiast wyjść z domu i marznać, wysłali list. Doradzili, aby bilety zniszczyć. To może jest jakiś pomysł. Najlepiej, aby co bardziej krewcy kibice Motoru w trakcie spotkań piłkarzy ręcznie prze-robili 2,5 mln biletów na konfetti. To na pewno uspokoi atmosferę na stadionie.