Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dojenie PGR-owskiej krowy

Maciej Wijatkowski
PGR-y, czyli Państwowe Gospodarstwa Rolne, miały wady i zalety. Zalet było mniej, więc wymienię je na wstępie: na przykład dawały częściowo jeść narodowi. Częściowo, bo dystrybucja dóbr wytworzonych zawsze zależała od lokalnych kacyków, a ci nie przejmowali się brakiem świnki w księgowych zestawieniach, tylko zamawiali ją na urodziny szwagra. Wiadomo, państwowe, czyli - niczyje.

Jeszcze jedną zaletą, choć rzadką, było wychowanie gromadki ludzi, których dziś nazwalibyśmy menedżerami. Po przekształceniu naszego kraju we w miarę normalny, niektórzy zaczęli się sprawdzać w zarządzaniu przedsiębiorstwami, które z czasem się rozrosły i nam służą. Z PGR-ów wypączkowały masarnie, mleczarnie i tysiące hektarów prywatnych upraw. Niestety, mimo upływu lat i urzędowej zmiany świadomości, rzesze pozostałych, odrzuconych, prostych wychowanków idei „koryta ponad wszystko” i ich pociotków nie topnieją, wręcz rosną.

Kolejne wybory zmiatają urzędników poprzednich ekip, by zrobić miejsce swoim. Żadna nowość, bo dzieje się tak wszędzie, ale dlaczego tak „na wydrę”? Prezes NBP wreszcie dał głos w sprawie szeroko komentowanych wynagrodzeń swoich „dyrektorek - asystentek”, twierdząc, że to „seksistowska nagonka na matki rodzin”! Nie wymyśliłbym czegoś tak bezczelnego, nad czym zdecydowanie boleję, bo wymyślać uwielbiam. Równie dobrze można krzyczeć, że „potępianie pedofilii to nagonka na osobiste preferencje seksualne”.

Obserwujemy lawinową wymianę dyrektorów na dyrektorów i asystentów na asystentów, tudzież prezesów spółek na prezesów spółek. Nie włączyło mi się „Ctrl-V”, tylko powoli wyłącza mi się tolerancja dla bezczelności w dojeniu PGR-owskich krów. Zatrudnia się „Antka kobity szwagra brata rodzonego” na sztucznie i bez potrzeby stworzonym stanowisku, tylko po to, by przydzielić mu „tysiąc pięćset sto dziewięćset” pensji, a kiedy już go zwolnią - a zwolnią na pewno, i tak będzie mu się to liczyło do emerytury. Wojewódzkie i miejskie agendy nie mają pieniędzy na podwyżki dla szeregowych pracowników za ich codzienną orkę, ale na nagrody dla dyrektorów - owszem. Nawet piętnaście tysięcy rocznej, przeważnie za bywanie na śledzikach i opłatkach.

PGR-owskiej krowie było wszystko jedno, kto ją doił. Nawet była zadowolona, bo przecież brak dojenia boli. Naród jednak boli świadomość obsadzania kolejnych stanowisk byle kim - nie boję się tego określenia. Jeśli doradcą prawnym partii rządzącej zostaje plagiator prac naukowych, wiceministrem - totalny nikt, a doradcą ważnej osobistości - jeszcze bardziej byle kto, to krowa ma prawo muczeć z niezadowolenia. Porównanie do krowy ma jednak poważną wadę. Tylko ona, podobno, nie zmienia zdania. Na zmiany przyjdzie trochę poczekać. Może do następnej cywilizacji?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski