Huragan, który przeszedł nad ratuszem, był chyba największy w lubelskiej oświacie od osiemnastu lat. Wte-dy to nauczycielska "Solidarność" (walcząc o słuszną sprawę podwyżek płac) jako tarczy użyła uczniów, blokując, i to skutecznie, terminowe rozpoczęcie matur w kilku liceach. Wtedy, podobnie jak i teraz, przeciwko organizatorom byli wszyscy zainteresowani: uczniowie, nauczyciele, rodzice, a także władze. Odium gniewu skierowane było przeciwko związkowcom.
Teraz obiektem ataków stał się lubelski ratusz, którego urzędnicy wysmażyli program łączenia kilku szkół ponadpodstawowych. Projekt sygnował prezydent Krzysztof Żuk. Oczywiście zrobił to w dobrej wierze, ufając podległym pracownikom. I to był jego błąd. Projekt, jak się okazało, stworzony był zza biurka, bez niezbędnych konsultacji z tymi, których ta reorganizacja miała dotknąć: kierownictwa-mi szkół, nauczycielami, rodzicami, nie mówiąc o uczniach, ale oni dla urzędników się nie liczą...
Bomba z protestami pękła natychmiast. Biedny prezydent! Przez całe tygodnie ambitnie dyskutował z protestującymi rodzicami, uczestniczył w posiedzeniach zbulwersowanych rad pedagogicznych i rozpatrywał podania i odwołania. W końcu musiał się poddać. Z całego planu pozostało tylko jedno połączenie (Gimnazjum nr 12 z VII LO), chociaż jeszcze niepewne. I w tym miejscu rodzi się logiczne pytanie, kto prezydentowi podrzucił tę żabę i dlaczego?
Zwolennicy teorii spiskowej, a tych napotkałem wielu, utrzymują, że nowego prezydenta "wpuszczono w kanał" z pełną premedytacją. Jako autorów wymienia się ratuszowych urzędników związanych politycznie z PIS-em, którzy do tej pory nie mogą przeboleć grudniowej porażki ich kandydata z Krzysztofem Żukiem.
Cóż, i śmieszne to, i straszne, choć umysły przepojone mroczną polityką potrafią wymyślić najbardziej fantastyczne historyjki. Inna opcja komentatorów jest zdania, że to nie była polityczna dintojra. Po prostu zawiniły buta i pycha urzędników, którzy stworzyli ten połączeniowy knot bez oglądania się na zdanie zainteresowanych szkół. Przywykli bowiem do wydawania poleceń i bezwzględnego posłuszeństwa. Przecież to od nich, tak sobie wyobrażają, zależą szkolne stanowiska. Nie mówiąc o pieniądzach, którymi dysponują.
Burza wywołana niefortunnym planem powoli cichnie. Nie znaczy to jednak, że nie będzie dalszej likwidacji placówek szkolnych. Nauczką dla wszystkich, a szczególnie dla magistrackich decydentów, niech będzie miniona już awantura i świadomość, że szkolnictwo jest niezwykle delikatną materią. I bardzo umiejętnie należy się w niej poruszać, a uczniowie nie są pionkami na szachownicy, którymi można grać dowolnie...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?