Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kościół powinien mówić jednym głosem. Nie dzielić

Sylwia Szewc-Koryszko
Msza w jednym z kościołów archidiecezji lubelskiej. Kazanie głosi ksiądz-gość. Mówi o tym, by otworzyć się na pomoc uchodźcom, by wsłuchać się w słowa papieża Franciszka i okazać miłosierdzie tym, którzy zostawili domy, a teraz uciekają przed koszmarem wojny.

Ta sama parafia po niedługim czasie. Kazanie głosi ksiądz proboszcz. Znów jest o uchodźcach, ale wydźwięk jego słów jest już zupełnie inny od tych, które zaledwie kilka dni wcześniej padły z tej samej ambony. Tym razem są analogie do najazdu Turków na Europę i króla Polski Jana III Sobieskiego, który pokonał turecką armię pod Wiedniem i ocalił Europę przed nawałą islamu. Nie ma nic o otwieraniu serc ani o miłosierdziu. Jest za to podsycanie strachu przed uchodźcami.

Jeden kościół, dwa głosy.

Ten dysonans między nauką papieża Franciszka a tym, co głoszą do wiernych niektórzy duchowni, jest coraz bardziej zauważalny. Zareagował na to prymas Polski arcybiskup Wojciech Polak, który podczas noworocznej mszy w Gnieźnie zaapelował, by nie stosować narracji strachu w kościołach i - nawiązując do nauki papieża Franciszka - podkreślił, by nie lekceważyć godności uchodźców.

Ks. prof. Alfred Wierzbicki, kierownik Katedry Etyki KUL, tłumaczy zjawisko dwugłosu w Kościele w następujący sposób: „U nas dominuje moralizm. Natomiast papież Franciszek patrzy na Kościół jak na szpital polowy. Nie chce niczego zmienić w tradycyjnym nauczaniu, ale nie stawia go na pierwszym miejscu (...). Kluczowym słowem w teologii Ojca Świętego jest czułość Boga. Przed Franciszkiem nikt tak nie mówił o Bogu. Ale myśmy w Polsce jeszcze się słabo tego języka nauczyli. Nasz język jest językiem prawa, wymagań, surowości”.

I tu kolejny przykład.
Podczas niedzielnej mszy ksiądz odnosi się do aborcji. Mówi o tym, że Kościół musi chronić życie nienarodzonych dzieci, a ci, którzy są innego zdania, to „chorzy ludzie”. To określenie pada jeszcze dwu- lub trzykrotnie. Są i mocniejsze słowa w stosunku do osób, które angażują się w dyskusje, od którego momentu mówimy jeszcze o płodzie, a kiedy już o dziecku: „Sami to poronione płody” - grzmi duchowny.

Ta surowość i sianie strachu w ludziach, jakie płyną z niektórych ambon, do tego może i dobre chęci pewnej części duchownych, ale w nieumiejętny sposób przekazywane i wywołujące bardziej zgorszenie niż jakąś pożyteczną refleksję, wpłynęły, z bardzo dużym prawdopodobieństwem, na decyzję wielu osób o rezygnacji z udziału w niedzielnych mszach.

Jak wynika z raportu Instytutu Statystycznego Kościoła Katolickiego, tylko w samej archidiecezji lubelskiej jedynie 36 proc. mieszkających tu katolików uczęszcza co niedzielę na mszę, a 18,4 proc. przystępuje do komunii świętej. W skali całego kraju jest to kolejno 36,7 proc. i 16 proc. społeczeństwa. W porównaniu do roku 2015 oznacza to spadek o 3,1 proc. i 1 proc.

Kościół nie ma więc powodów do radości, a aktualne dane o spadku liczby wiernych w całej Polsce powinny nie tyle zastanowić duchownych, co nimi mocno potrząsnąć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski