Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kozienalia z łezką w oku

Wojciech Klusek
Jak co roku w maju Lublinem rządzą studenci. Kozienaliowa tradycja ma już blisko pół wieku. W latach 1965-1967, była to już zabawa przygotowywana z rozmachem.

Studencki korowód przebierańców na czele z żywą kozą maszerował Krakowskim Przedmieściem w stronę Chatki Żaka. Po drodze pozdrawiały ich tłumy mieszkańców Lublina. Główną areną Kozienaliów był plac przed Chatką Żaka. Prezentowały się na nim zespoły uczestniczące w Studenckiej Wiośnie Teatralnej. Imprezę przygotowywali działacze ZSP oraz teatry i grupy artystyczne ze wszystkich lubelskich uczelni.

Finałem Kozienaliów był bal w stołówce przy ul. Sowińskiego. Nie było sponsorów, piwnych biesiad czy importowanych gwiazd. Ale fantazji i dobrej zabawy nie brakowało. Ludzie spontanicznie reagowali na przebierańców, zapraszali studentów do lokali na jednego głębszego. Niekiedy uczestnicy pochodu dodawali sobie animuszu tanim winem, wypitym na ławce w botaniku, ale podczas pierwszych Kozienaliów większych afer i ekscesów nie było.

W korowodzie z 1973 r. szły najlepsze studenckie teatry i zespoły muzyczne oraz taneczne. Yacht Club zapraszał na przejażdżki po Zalewie Zemborzyckim, wędkarze z koła "Fart" organizowali konkursy na złowienie największej ryby. Pochód tradycyjnie otwierał prowadzony na łańcuchu kozioł. Za nim jechał mistrz ceremonii w asyście groźnych katów i kandydatek na najmilszą studentkę Lublina. Następnie brać żakowska na rowerach, koniach, w dorożkach, samochodach i pieszo. Studencka orkiestra dęta Remizyja grała non stop szlagier "Serce Słowianki".

Następnego dnia odbyły się zawody sportowe i jarmark perski, na którym można było kupić m.in., wianek dziewczyny, pół butelki wina, sfatygowane dżinsy. Najwyższą cenę - kilkanaście zł - uzyskały popielniczki z Chatki Żaka.

Nie obyło się jednak bez skandalu, który miał wpływ na zawieszenie Kozienaliów w następnych latach. Hasła wypisane na oknach akademików obracały się głównie wokół erotyki. Panowie z akademika Dodek zachęcali: "Chcesz utracić swoją cnotę, przyjdź tu do nas już w sobotę". Panie z Eskulapa replikowały: "Za drogie są nasze cnoty, dla waszej chłopaki ochoty". Wymianę poglądów podsumował napis: "Kozienalia wielką hecą, wszystkie chamstwa z okien lecą". Pod tym względem niewiele się zmieniło, tyle, ze hasła są bardziej dobitne np. "Polibuda - sex i wóda".

Legendarnym bohaterem tamtych Kozienaliów okazał się student defilujący z planszą na piersiach, gdzie widniał napis: "Nie lubię ruskich". Na plecach był dopisek "pierogów". Od tamtej pory Kozienalia stały się imprezą zakazaną. Wróciły dopiero w latach 90-tych. Na wspólną imprezę wszystkich uczelni Lublina trzeba było czekać do 2007 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski