Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubartów: Synowie rapują o zmarłej mamie. „Byliśmy dla Ciebie całym skarbem”

Piotr Nowak
Piotr Nowak
Małgorzata Genca
Pustka – tak członkowie rodziny opisują swoje życie po śmierci Anny. Od ataku nożownika na 38-latkę minął tydzień. Trwa zbiórka pieniędzy na pomoc dla jej czterech osieroconych synów. Dwaj najstarsi nagrali utwór dla swojej mamy.

„Nigdy się nie poddawałaś. Walczyłaś o nas zawsze. Byliśmy dla Ciebie całym skarbem” - rapują synowie Anny. 38-latka zginęła podczas ataku nożownika w Lubartowie w ubiegły poniedziałek. Zarzuty, w tym najcięższy zarzut zabójstwa, usłyszał 37-letni Paweł B., jej były mąż.

Do napaści doszło niemal w biały dzień przy ul. ks. Szulca. Kiedy o ataku dowiedział się brat Anny, niemal natychmiast pobiegł na miejsce. Kiedy przyszedł, akcja ratunkowa właśnie dobiegała końca.

- Nogi mi się ugięły. Nie do opisania - wspomina Gerard. Później dowiedział się, że tuż po ataku Paweł B. zadzwonił do swojego 10-letniego syna. Powiedział mu, że zabił jego mamę.

Kobieta osierociła czterech synów w wieku 7-17 lat. Najstarsi bliźniacy w przyszłym miesiącu skończą 18 lat. Śmierć matki przerwała przygotowania do osiemnastki.

- Nie wierzyłam. Dopiero co planowaliśmy osiemnastkę. Zastanawialiśmy się, gdzie wynająć lokal, co kupić. Myślę, że dotarło to do mnie następnego dnia, kiedy opisały to media - wyjaśnia Magdalena Karpińska, matka chrzestna jednego z bliźniaków.

Pogrzeb Anny odbył się w piątek. Wcześniej matka chrzestna rozpoczęła zbiórkę na pomoc dla chłopców.

- Nikt nie wypełni pustki, którą chłopcy mają w sercu… ale możemy okazać im wsparcie poprzez zbiórkę środków pieniężnych. Okażmy serce, każda złotówka się liczy – mówi organizatorka zbiórki.

Celem zbiórki jest zebranie 40 tys. zł. Do poniedziałku udało się zebrać blisko 18 tys. Pieniądze mają zostać przeznaczone na opłaty, zakup podręczników i przyborów szkolnych i inne potrzeby. - Po prostu na życie dopóki nie staną na nogi - wyjaśnia Magdalena Karpińska.

Ojciec zadzwonił do syna. Powiedział, że zabił jego mamę

Dożywotnie więzienie grozi Pawłowi B. za zabicie swojej byłej żony. 38-letnia Anna pozostawiła po sobie czterech synów i zrozpaczoną rodzinę. - To był jeden płacz i zgrzytanie zębami – wspomina Gerard, brat ofiary.

- To jest pustka - mówi Gerard Chmiel, brat Anny. Wydarzenia z poniedziałku 12 lipca zapamięta do końca życia. - Właśnie wracałem z zakupów, kiedy odebrałem telefon. To dzwonił Marcin, partner Ani. Powiedział: „Szybko przychodź, bo B. szaleje”. Zostawiłem zakupy w domu i pobiegłem w stronę ul. ks. Szulca - relacjonuje Gerard.

Po drodze mężczyzna mijał skwer przy urzędzie skarbowym. Stała tam karetka.

- Patrzę, a na noszach leży B. Pobiegłem na Szulca. Zobaczyłem, że trwa reanimacja. Nogi mi się ugięły. Nie do opisania - wspomina Gerard. Jego siostry nie udało się uratować. Później dowiedział się, że tuż po ataku Paweł B. zadzwonił do swojego 10-letniego syna. Powiedział mu, że zabił jego mamę.

- To był jeden płacz i zgrzytanie zębami. Nie potrafię tego opisać - tak Gerard opisuje spotkanie z synami swojej siostry.

Szczegóły zajścia z ubiegłego poniedziałku ustaliła policja i prokuratura. Wieczorem 12 lipca 38-letnia Anna i Marcin, jej 44-letni partner, wyszli z mieszkania przy ul. ks. Szulca. Na ulicy natknęli się na Pawła B. 37-latek ruszył w ich stronę.

Napastnik wykrzykiwał wulgarne słowa. Nagle chwycił nóż, rzucił się na byłą żonę i zaczął zadawać jej ciosy. 44-latek próbował interweniować i też został ranny. Po chwili 37-latek uciekł. Schował się w klombach kilkaset metrów dalej. Tam znaleźli go policjanci. W chwili zatrzymania udawał zasłabnięcie. Anny nie udało się uratować.

Pogrzeb odbył się w piątek. Kiedy trumnę wynoszono z kościoła dwaj synowie zasłabli. Pomógł im lekarz, który uczestniczył w ceremonii.

Psuć zaczęło się po ślubie

Synowie są pod stałą opieką psychologa. Cały czas jest z nimi rodzina. Mieszkają u swojej prababci.

Sytuacja prawna chłopców jest nieuregulowana. Urzędnicy do tej pory nie ustalili, kto powinien zostać ich tymczasowym opiekunem. Wkrótce mają zostać przekazani pod opiekę rodziców swojego ojca. Gerard twierdzi, że tragedii można było uniknąć.

- Osobiście byłem z siostrą na komisariacie, kiedy zgłaszała na policji, że były mąż jej grozi. Bała się wychodzić z domu i wracać po pracy. Dzwoniła do mnie, żebym ją odprowadził. Gdyby wtedy trafił do aresztu, wszystko wyglądałoby inaczej - twierdzi brat.

Lubartów to niewielkie miasto. Prawie wszyscy się tu znają. Magdalena Karpińska poznała Pawła B. w liceum. Dobrze się uczył. Z Anią zszedł się około 10 lat temu. Para chodziła ze sobą kilka miesięcy. Później był ślub, na którym Magdalena była świadkiem.

- Psuć się zaczęło po ślubie. Paweł nie chciał iść do pracy, a jak już szedł to szybko rzucał. Pojawił się alkohol, narkotyki, groźby, bicie - wylicza.

Dwaj najstarsi synowie pasjonują się rapem. Po śmierci mamy nagrali nowy utwór. „Pamiętaj słowa matki i nigdy nie zapominaj, kto był przy tobie, kto cię karmił i kto ciebie wychowywał” - zaczyna się teledysk. Treść utworu jest bardzo osobista.

„Ciągle mam przed oczami całe sytuacje. Nie mogę w to uwierzyć, że Ciebie nie ma z nami. Teraz już wiem, że życie spisuje nas na straty. A ja pomimo tego zawsze będę walczyć. (…) Dajesz mi do życia inspirację. Nie mogę się pogodzić, że już na tym świecie Ciebie nie zobaczę” - rapują synowie Anny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski