Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubelskie na dobre! Legendy lubelskiego sportu Zdzisław Niedziela – pół wieku z koszykówką

Krzysztof Załuski
W naszym projekcie Lubelskie na dobre! pisaliśmy już m.in. o turystyce, oświacie czy rolnictwie. W kolejnych odcinkach naszego cyklu zajmiemy się sportem. To dzięki niemu przeżywaliśmy wspaniałe mecze koszykarzy, żużlowców czy piłkarek ręcznych. Również dzisiaj sport jest ważnym elementem naszego życia.

Przypomnijmy – co piątek na naszej stronie internetowej i w wydaniu gazetowym piszemy o ważnych sprawach dla naszego regionu. Chcemy pokazać, czym Lubelszczyzna może się pochwali i co ciekawego ma do zaoferowania.

W każdym kolejnym miesiącu chcemy rozmawiać na inny temat. Na każdy z nich zorganizujemy debatę prowadzoną przez dziennikarzy „Kuriera”, spotkanie na żywo transmitowane online na stronie www.kurierlubelski.pl oraz serwisach Naszemiasto.pl w województwie lubelskim, a także w naszych mediach społecznościowych. W dyskusjach wezmą udział zaproszeni przez nas goście. Będziemy rozmawiać także o zdrowiu, seniorach, opiece społecznej, komunikacji, mieszkalnictwie, inwestycjach, gospodarce. Już teraz zapraszamy Państwa do wysyłania propozycji obszarów, jakimi warto się zająć, o których warto dyskutować. Piszczcie do nas: [email protected].

Trener-legenda

W tym roku skończyłby 90 lat. Mija dziesięć lat od śmierci jednego z najlepszych trenerów lubelskiej koszykówki. Mowa o Zdzisławie Niedzieli.

O jego drużynie z lat 80. mówiła kiedyś cała Polska. Czerwono-czarni pod jego wodzą nieraz sprawili tęgie lanie takim ówczesnym koszykarskim potęgom jak Śląsk, Wisła czy Lech. A na mecze lubelskich koszykarzy w hali MOSiR przychodziło więcej chętnych niż było miejsc.

Lublin od zawsze kochał koszykówkę

Czterdzieści lat temu zainteresowanie tą dyscypliną osiągnęło apogeum. Sprawił to jeden człowiek – Zdzisław Niedziela i jego drużyna. To pod jego wodzą koszykarze Startu odnosili największe sukcesy. W 1979 i 1980 r. zdobywali brązowe medale mistrzostw Polski. Na kolejny sukces lubelskich koszykarzy przyszło nam czekać aż do tego roku, kiedy to zespół Pszczółek Startu pod wodzą Davida Dedka wywalczył tytuł wicemistrzowski.

Zdzisław Niedziela – zanim został trenerem – poznał sport „od podszewki”. Nie było chyba dyscypliny, w której nie próbowałby swoich sił. I we wszystkich odnosił sukcesy. Grał w piłkę nożną, ręczną, uprawiał lekkoatletykę, siatkówkę, tenis stołowy i – oczywiście – koszykówkę. Nic dziwnego, że w 1950 r. został uznany za najwszechstronniejszego sportowca Lublina.

Wyprzedził m.in. inną legendę lubelskiego sportu – Janusza Cieślińskiego, znakomitego piłkarza i późniejszego trenera. W czasie wojny grali razem w okupacyjnym zespole, którego „szefem” był Leszek Jezierski, późniejszy reprezentant kraju i trener. – Był najważniejszy w zespole, bo po prostu miał piłkę – wspominał w wywiadach pan Zdzisław. On sam nie miał w rodzinie żadnych sportowców. Od małego był jednak bardzo ruchliwy; nie potrafił bezczynnie siedzieć w domu. Każdą wolną chwilę spędzał na boisku lub sali.

Tylko najstarsi już kibice pamiętają wyczyny Zdzisława Niedzieli na siatkarskim boisku. Jako młody chłopak wygrał mistrzostwa Lublina w grze podwójnej. Co ciekawe, jego partnerką na boisku była Bogna Wójtowicz, późniejsza mama Tomasza Wójtowicza, jednego z najlepszych siatkarzy na świecie.

Koszykówka był mu pisana

Największe sukcesy odniósł jednak na koszykarskich parkietach. Do 1959 r. występował w podwójnej roli: jako zawodnik i jako trener. A grał w drużynie, której statystyki mogłaby pozazdrościć dziś niejedna drużyna, także z NBA: miała 80 proc. skuteczności z rzutów z gry!

Pan Zdzisław nie krył, że było to możliwe dzięki temu, że i on i jego koledzy często zostawali na 2–3 godziny po treningu i organizowali konkursy rzutowe. Zwycięzca dostawał słodycze. Karierę zawodnika zakończył, kiedy w jednym ze spotkań trafił mu się „niedolot” i piłka nie dotknęła nawet obręczy.

W latach 60. zespół Czerwono-Czarnych rozgrywał swoje mecze w wysłużonej hali Koziołka przy ul. Lubartowskiej, która pękała w szwach. W dobrej grze zawodnikom nie przeszkadzało w zimie dotkliwe zimno, kiedy rozgrzewali się w rękawiczkach. W tym czasie lublinianie wywalczyli brązowy medal mistrzostw Polski i zajęli trzecie miejsce w rozgrywkach o Puchar Polski. Czołowymi zawodnikami tej drużyny byli m.in. Leszek Maria Rouppert, Jan Jargiełło, Janusz Górnicki zwany Jaszą, Zygmunt Nosowski, Leszek Postój, Edmund Pryszcz, Bogdan Bylica czy Wiesław Zaworski. Duże sukcesy odnosili też juniorzy Startu, którzy zdobyli dwa mistrzostwa Polski i reprezentacja województwa juniorów, także prowadzona przez trenera Niedzielę.

Zawsze był wzorem higienicznego trybu życia. Nigdy nie palił, rzadko sięgał po alkohol. Miał nienaganną sylwetkę i znakomitą kondycję.

Trzy lata przed wprowadzeniem stanu wojennego w jego zespole pojawił się Kent Washington, pierwszy czarnoskóry koszykarz w naszej lidze.Od tego czasu koszykówka w Lublinie stała się jeszcze bardziej popularna. Do tego stopnia, że zdobycie biletu na mecz było nie lada osiągnięciem. Zdarzały się nawet przypadki ich fałszowania. A ochrona musiała nawet kilkakrotnie interweniować na dachu hali przy al. Zygmuntowskich. Tam spotkania czerwono-czarnych oglądali najbardziej zdesperowani kibice.

W czasie występów Kenta Washingtona kibice często stali przez całą noc w kolejce po bilety. A ta ciągnęła się od kasy przy hali aż do mostu na Bystrzycy. Zdzisław Niedziela stworzył drużynę, która wygrywała z ówczesnymi potęgami: Śląskiem, Resovią czy Wisłą. Gra była oparta na szybkości. Nic dziwnego, w Starcie nie było wielu wysokich koszykarzy. Jego słynna zona press (agresywna odmiana obrony strefowej), którą wprowadził do drużyny sprawiała kłopoty najlepszym zespołom.

Drem Team z Lublina

Drużyna Niedzieli, w której grali m.in. Ireneusz Mulak, Zbigniew Pyszniak, Wojciech Szarata czy Jerzy Żytkowski była jedną z najbardziej widowiskowo grających zespołów.

Trener Niedziela wyznawał prostą zasadę: zawodnicy mieli dawać z siebie wszystko i wygrać. Interesował go wyłącznie sukces. Nic innego nie wchodziło w rachubę.

I sukcesy przyszły. A każdy młody chłopak chciał kozłować jak Washington albo imponować takim wsadem jak Mulak. Dzięki Niedzieli i jego chłopakom, sekcje koszykówki przeżywały oblężenie. Tylu było chętnych do gry.

Byli zawodnicy i działacze podkreślają, że Zdzisław Niedziela był najlepszym trenerem, z jakim przyszło im pracować. Był zawsze skromny, miał świetny kontakt z zawodnikami, niesamowicie pracowity. Dużo wymagał od siebie i od zawodników. Miał świetną pamięć. Często wracał do meczów, które odbyły się kilkadziesiąt lat temu. Analizował je, mówił, dlaczego zespół przegrał. Miał wielkie marzenie: stworzyć w Lublinie koszykówkę na najwyższym poziomie. I to mu się udało.

Stworzył w zespole rodzinną atmosferę

Interesował się prywatnym życiem swoich podopiecznych. Był surowy, ale sprawiedliwy. Po zwycięskim spotkaniu nie robił przeszkód, żeby jego zawodnicy wypili w autokarze po butelce piwa.

Do końca życia marzył, że „jego” Start – oparty na kolejnym pokoleniu młodych zawodników – znów sięgnie do wspaniałych tradycji klubu.

Już na emeryturze wciąż kibicował swojemu klubowi. Często można go było spotkać na trybunach hali przy al. Zygmuntowskich. Koszykarze o Nim nie zapomnieli i co roku odbywa się Memoriał Zdzisława Niedzieli, a hala przy al. Zygmuntowskich, w której święcił największe triumfy, nosi Jego imię.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski