Ba, wie, że pieniądze zdobył mozolnie pracując, i nikt mu grosza nie dołoży.
Inaczej jest z dysponowaniem kasą spadłą z nieba. Owo niebo bywa różne: budżet państwa, Unia Europejska, fundacja, dotacja. Najpowszechniejszym obecnie trendem w dorabianiu się jest uczestnictwo w programach unijnych. Wystarczy wymyślić jakiś tzw. projekt, opisać jego realizację i sumę potrzebnych pieniędzy, a manna zaczyna lecieć. O tym, że nie piszę tego z przekąsem czy cieniem zazdrości, można się łatwo przekonać przeglądając tytuły projektów, dochody firm piszących te plany czy uczestnicząc w jakimś unijnym szkoleniu, które korzyści przynosi wyłącznie szkolącym. Pewna znajoma, żyjąca świetnie z takich czynności, na uwagę, że przyszły rok będzie ostatnim płynącym miodem, i co wtedy, stwierdziła: "W przyszłym roku to ja już będę dorobiona!"
Gorzej bywa, kiedy kasy zaczyna być za mało. Wtedy gorączkowo szuka się powodów i winnych całej sytuacji. Najwygodniejsza jest inflacja, recesja lub inne obco brzmiące określenia. Stwierdzenie, że ktoś nie umie liczyć byłoby powodem do usunięcia go ze stanowiska, a to w naszym kraju jest nie do pomyślenia. Usunięcie jest, ale za niekompetencję - prawie nigdy. Mogłoby wyjść na jaw, że na stanowiskach powinni pracować ludzie, którzy się znają na przedmiocie działań, a nie kuzyni albo cwaniacy. Sęk w tym, że ci, którzy się znają - pracują. Nie u nas, i za pieniądze dużo większe niż dają unijne rozdzielniki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?