Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na peryferiach Wimbledonu

Jan Pleszczyński
Jan Pleszczyński
Jan Pleszczyński Archiwum
Pewnie prawie każdy kiedyś jeździł albo nadal od czasu do czasu jeździ londyńskim metrem. Przecież trudno dzisiaj znaleźć kogoś, kto nie był w Londynie. A skoro prawie wszyscy byli, to doskonale wiedzą, że podróż metrem trudno zaliczyć do komfortowych - ze względu na tłok. Chyba że w ostatnich latach coś się diametralnie zmieniło, czego nie wykluczam, bo dość dawno nie byłem w Anglii. Ale kiedyś po Londynie poruszałem się całkiem sporo.

Pamiętam stres, jaki przeżyłem w 1990 roku, gdy usiłowałem dostać się na lotnisko Heathrow. Mieszkałem wtedy daleko za Wimbledonem i jechałem z dwoma przesiadkami. Tłok był tak potworny, że ledwo udawało mi się wcisnąć z walizką do wagonu, a potem stałem na jednej nodze przy samych drzwiach i bałem się, że wypadnę. Spóźnić się nie mogłem, bo wtedy bilet samolotowy kosztował majątek, a każdego funta oglądało się przed wydaniem trzy razy. Młodzi nie wiedzą, o czym piszę, ale starsi rozumieją.

I wtedy, i podczas ostatniego mojego pobytu w Londynie w 2007 roku, byłem niemile zaskoczony, że w zatłoczonym metrze nikt nikomu nie ustępował miejsca. Kto pierwszy wepchnął się do środka, ten siadał i już. Zakładał słuchawki, zatapiał się w książce, gazecie, albo we własnych myślach. Nieważne, że stoi nad nim ktoś starszy czy kobieta w ciąży. Ale nie wyglądało na to, by ktokolwiek z tego powodu się oburzał.

W Lublinie bardzo rzadko spotykam się z taką sytuacją. Szczerze mówiąc - nie mogę sobie nawet takiego zdarzenia przypomnieć, a sporo jeżdżę komunikacją miejską. Mamy wkodowane, że młodzi ustępują starszym. I nawet trochę się obawiam, że całkiem niedługo może nastąpić niezbyt przyjemny dla mnie moment, gdy jakaś młoda dziewczyna zwolni miejsce dla mnie.

Może to tenisowy Wimbledon, który śledzę z zapartym tchem zaniedbując różne obowiązki, wywołał we mnie te londyńskie reminiscencje. Ale o dobrych manierach przypomniałem sobie podczas ostatniej wizyty w "aptece z tanimi lekami". Zachodzę do niej dość często, nie tylko ze względu na ceny. W kolejce można spokojnie pouczyć się angielskich słówek, a poza tym dobrze mi robi na psyche, gdy widzę, że w Lublinie żyją także ludzie starsi ode mnie. Bo na ulicach to raczej trafiam na młodszych, i to znacznie. I właśnie w tej aptece najczęściej spotykam się z bezczelnością - nie młodzieży, lecz starszych. Zawsze trafią się tacy, którzy wykorzystają każdą okazję, by kolejkę ominąć. Mają mnóstwo sposobów, które może kiedyś opiszę. A na zwrócenie uwagi reagują agresją albo udają, że nie słyszą.

I kiedy na nich patrzę to się zastanawiam, czy oni, gdy byli młodzi, komukolwiek ustępowali miejsca w autobusie.

Możesz wiedzieć więcej! Za to warto zapłacić: Raporty, analizy, gorące tematy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski