Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O przesyłkach sądowych i alkomatach albo o PIT i piciu

Jan Pleszczyński
Jan Pleszczyński.
Jan Pleszczyński. archiwum
Wątpię, by ktokolwiek lubił po powrocie z pracy znajdować w skrzynce na listy awizo na przesyłkę poleconą. Zamiast wreszcie trochę pomieszkać w domu, trzeba iść na pocztę. Na szczęście tego typu przesyłki dostaję tylko pod koniec lutego, kiedy spływają PIT-y. Więc kiedy na początku marca późnym popołudniem znalazłem awizo, mocno się zdziwiłem - termin przysyłania PIT-ów przecież już minął. A chwilę później zaniepokoiłem. Opis listu brzmiał groźnie "Przesyłka sądowa".

Z sądami ostatnio miałem do czynienia ponad 10 lat temu, gdy jeszcze byłem profesjonalnym dziennikarzem - i nie tęsknię za tymi kontaktami. Zrobiłem więc szybki rachunek sumienia i natychmiast przypomniałem sobie parę grzeszków, ale raczej nie takich, za które mógłby ścigać mnie sąd. Mimo to wyobraźnia zaczęła podsuwać czarne scenariusze. W końcu na okrągło czytam o tym, że jakiś Bogu ducha winny człowiek musi spłacać kredyt, którego nigdy nie brał, albo na czyjąś pensję nagle wszedł komornik. Na dodatek dostrzegłem, że doręczycielem listu jest InPost, firma, która nie dość, że obsługuje sądy, to listy polecone zostawia w sklepach, kioskach Ruchu i tego typu wyspecjalizowanych punktach. Mój czekał w odległym o pół kilometra sklepie spożywczym. Wprawdzie żona chciała, żebym najpierw zjadł obiad albo przynajmniej wypił melisę, ale nie mogłem; pobiegłem po odbiór natychmiast, a po drodze moje myśli stawały się coraz czarniejsze.

W sklepie nieśmiało zapytałem, czy tu mogę odebrać przesyłkę z sądu. Miła pani uśmiechnęła się, pokiwała głową, a w jej oczach dostrzegłem figlarne ogniki - przynajmniej tak mi się wydawało. Pewnie nie byłem pierwszym zdezorientowanym i z lekka przestraszonym klientem. Wzięła awizo i znikła na co najmniej 5 minut. Ludzie w kolejce do kasy przyglądali mi się z zaciekawieniem. W końcu dostałem kopertę i od razu ją otworzyłem. PIT! Nawet się nie zezłościłem, że powinien przyjść tydzień wcześniej. Z radości kupiłem butelkę wina i uskrzydlony wróciłem do domu.

Rano postanowiłem wstąpić na komendę policji. Z ciekawości, bo tylko raz w życiu podczas kontroli drogowej dmuchałem w alkomat. "Nie mamy" - stwierdził dyżurujący policjant. "A gdzie jest najbliższy?" - zapytałem. "Na Północnej". Czyli jakieś 2 km marszu. Już miałem zażartować: "OK, podjadę tam samochodem", ale ugryzłem się w język. Przestraszyłem się, że uzna to za kpiny, a ja za kilka dni znowu znajdę awizo z nadrukiem "przesyłka sądowa". I to już nie będzie PIT.

Wyszedłem przed komendę i pomyślałem sobie o wcale nie tak bardzo odległych czasach, gdy poseł z Lublina Janusz Palikot obiecywał przyjazne państwo. Znowu zbliżają się wybory, ale teraz już nikt niczego nie obiecuje. Może to i dobrze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski