Niektórzy organizują castingi na nianie, inni – gdy już taką wybiorą – montują w domu kamery, by, mimo wszystko, mieć podgląd na to, jak niania zajmuje się ich pociechą. Trudno się temu dziwić, w końcu nasze dzieci to nasz największy skarb, chcemy je chronić.
W żłobkach czy przedszkolach rolę opiekunów pełnią najczęściej kobiety. Tak się przyjęło, że mężczyzn w tym fachu albo wcale, albo jak na lekarstwo. I tak np. w Lublinie w tego typu placówkach nie ma ani jednego męskiego wychowawcy. A szkoda, bo, moim zdaniem, niektórzy mężczyźni świetnie sobie radzą w tej roli. I wiem to z „własnego podwórka”.
Mojej córce nie dzieje się krzywda, gdy zostaje ze swoim tatusiem, bo mama musi np. dłużej zostać w pracy. Nie wpadam wtedy w histerię ani nie dzwonię co pięć minut, by sprawdzić, czy na pewno nie jest głodna. Po co, skoro mam pewność, że dziecko dobrze się bawi. Nasz redakcyjny kolega – ojciec trzech córek – też bez problemu potrafi zapanować nad rozkrzyczaną gromadką, gdy ta wpada do redakcji „Kuriera”. I zachowuje iście stoicki spokój, gdy np. każda z nich w tym samym momencie próbuje zwrócić na siebie uwagę.
Dlaczego więc mężczyźni tak rzadko decydują się na pracę w roli opiekunów do dzieci? Powodem może być społeczne przekonanie, że to zawód niemęski, obawy panów, że nie poradzą sobie z tak ciężką pracą, jaką jest wychowywanie maluchów, czy obiekcje samych pracodawców i rodziców, że lepiej zatrudnić w tej roli kobietę, bo to sprawdzony model.
Nic bardziej mylnego. Uważam, że warto dać szansę panom, jeśli tylko zdecydują się na taki krok, a dzieci na tym skorzystają.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?