To opozycja bierze na siebie ryzyko takiej poetyki wyborczego starcia. Może coś tym ugra, ale bardziej prawdopodobne, że zrazi część „spokojnych Polaków”, a przy okazji wykaże swoją bezsilność. Zarazem taka kampania integruje „obóz dobrej zmiany”.
Ale on i tak jest zintegrowany. Stawką tej kampanii jest trwanie obecnego układu rządowego albo zdestabilizowanie go, a możliwe, że i zmuszenie do odejścia przez opozycyjnego prezydenta. Nawet jeśli miałaby nim być pani wicemarszałek, osobiście ani bojowa, ani sprawna w politycznych starciach.
Pokaz jedności rządzącej prawicy zobaczymy zapewne w sobotę na jej konwencji. Wszyscy staną obok prezydenta, którego podczas jego pierwszej kadencji nie zawsze traktowali lojalnie i dobrze. Będzie to popis pozorny, bo w szeregach bloku rządowego narastają różnice. Co więcej, bieżąca polityka, zwłaszcza ta związana z kolejnymi wojnami wokół sądów, zdaje się być ważniejsza niż to, co kto powie w kampanii.