Nie należy jednak mylić pojęć. Niedziałająca od jakiegoś czasu normalnie Filharmonia Lubelska (budowa w budowie), dawno przed remontem powinna była być przechrzczona na Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury, bo zajmowała się głównie wynajmem sali koncertowej na różne imprezy i imprezki. Szeroko pojęta kultura, nie tylko w naszym miasteczku, od dawna stoi na głowie. Lubelskim projektantom reklam, przedsięwzięć promocyjnych, wizualizacji - ogólnie mówiąc: estetom i artystom, proponuje się śmieszne grosze i ucina koszty nawet tam, gdzie już się nie da. W tych, do reszty zdurniałych finansowo czasach, "menedżerski" przepis na dom kultury jest szalenie prosty: stawia się budynek (najlepiej za państwowe, albo unijne pieniądze, bo przecież żaden lokalny bonzo w coś takiego nie zainwestuje), 90 proc. powierzchni wynajmuje się pod siłownię, oddział banku, kancelarię adwokacką i jakieś mętne biura, a w kąciku robi się bibliotekę, albo wystawę o historii lubelskiego cukiernictwa. Jest dom kultury? A jak!
Próba "zorganizowania" pieniędzy na przedsięwzięcie kulturalne, sprzedaży powierzchni reklamowej, czy wytłumaczenia komukolwiek, że to co wisi na budynku, to koszmar i chała, przeważnie kończy się stwierdzeniami: "…budżet już mamy zamknięty", "…oj, ten kryzys…", …to strasznie drogo…", albo"… prezes nie może w tej chwili rozmawiać". Nie wypowiadajcie się, proszę, o bilansie strat i zysków w kulturze. Wydzierajcie na nią pieniądze, bo schamiejemy do reszty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?