Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożytki z mieszkania na uboczu

Jan Pleszczyński
Jan Pleszczyński.
Jan Pleszczyński. archiwum
Ja też - chyba jak każdy - od czasu do czasu narzekam na Lublin, chociaż nie mam jakichś szczególnych powodów. Zresztą - gdybym miał, to przecież już bym dawno z Lublina wyjechał. Nie mam natury masochisty.

W Lublinie rzeczywiście bardzo przeszkadza mi to, że wszędzie stąd daleko. Nad morze, w góry, na Mazury, do Krakowa, Wrocławia, Europy. Nawet do Warszawy. Podróż gdziekolwiek i czymkolwiek - własnym samochodem, autobusem, pociągiem - to często koszmar. Ale kiedy wracam z Tatr i na zakopiance widzę samochody na gdańskich, szczecińskich czy białostockich numerach, to poczucie krzywdy, że przyszło mi mieszkać na końcu świata, natychmiast mija.

Lublin - jaki jest, każdy widzi. Piękny. Ale są przecież też inne miasta w Polsce, w których chciałoby się mieszkać. I wcale nie dlatego, że łatwiej w nich o pracę albo oferują lepsze zarobki; np. dla mnie przeprowadzka do Warszawy byłaby nieszczęściem. Także nie dlatego, że z tych miast wszędzie blisko. Po prostu dlatego, że mają jakiś klimat, magnetyzm i czar, który każdy czuje, ale opisać potrafi tylko ktoś z duszą poety. Dla mnie takim miastem "od zawsze" był Kraków i wcale mi nie przeszkadza, że pewnie nie jestem specjalnie oryginalny.

Najpierw poznałem go z książek. Do dziś mam niewielką książeczkę Bronisława Heyduka z czarno-białymi fotografiami Daniela Zawadzkiego "Legendy i opowieści o Krakowie"- i czasem do niej wracam. Potem rozpoczęły się wędrówki - palcem po planie miasta i w myślach, dzięki "Przylądkowi Dobrej Nadziei" i "Rubikonowi" Zygmunta Nowakowskiego. A potem już regularne i całkiem częste wyjazdy do Krakowa. Czasem - przyznaję - nawet trochę zazdrościłem kolegom, którzy wybrali się tam na studia. Nie z powodu UJ czy AGH - bo nie narzekałem na UMCS i KUL - lecz z powodu miasta "jako takiego" i bliskości Tatr. W zasadzie każdy wyjazd do Krakowa był dla mnie świętem; tym większe dzisiaj rozczarowanie. Chodzi oczywiście o pomysł dotyczący zimowej olimpiady w 2022 roku.

Nie będę się nad tym rozwodził, każdy wie, o co chodzi. Powiem tylko, że kiedy wszystkie sensowne miasta dają sobie spokój z takimi fajerwerkami - Kraków nagle zaczął śnić o potędze - jakby przepełniały go kompleksy. Tyle dobrego, że odbędzie się referendum i pomysł pewnie upadnie. Ale czasem złe sny jednak się spełniają i jeśli ten się spełni, to także Tatry przy okazji na trwałe zamienią się już w lunapark.

Więc kiedy czytam dziś wieści z Krakowa, to przestaje mnie złościć nowy stadion przy Krochmalnej i nawet trochę się cieszę, że do Lublina tak trudno dojechać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski