Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożytki z prawdziwej zimy w mieście

Jan Pleszczyński
Bez poślizgnięcia się na lodzie ukrytym pod zdradziecką warstwą cienkiego śniegu i efektownej wywrotki, połączonej z rozpaczliwym machaniem rękami, zima jest dla mnie stracona. Ale dopiero kilka dni temu zaliczyłem wreszcie definitywny upadek. Wcześniej zawsze jakoś udawało mi się w ostatniej chwili powrócić do pionu.

Żarty żartami, nie chcę bagatelizować problemu. Wielu ludzi jest ciężko połamanych i dotkliwie potłuczonych w wyniku upadku na zalodzonych chodnikach, a i ja sam mogę się przecież w końcu połamać albo potłuc. Nie można mieć szczęścia w nieskończoność. Ale z drugiej strony taką prawdziwą zimę bardzo lubię. Także dlatego, że i tak w stosunkowo łagodny sposób przypomina o sile natury, wobec której okazujemy się bezbronni. Atak zimy, któremu nie potrafimy sprostać - zresztą nie tylko my, na całym świecie nie potrafią - to nie tajfun, powódź czy trzęsienie ziemi, pochłaniające liczne ofiary.

Czytam, że w wielu miejscach Lublina tworzą się poranne korki znacznie większe niż zwykle. Pewnie tak, choć akurat "mój" korek, który widzę codziennie od godz. 7 rano na ul. Nadbystrzyckiej jest dzień w dzień, z wyjątkiem sobót i niedziel, dokładnie taki sam. Za to później, kiedy jest już luźniej, samochody wreszcie jeżdżą z normalną prędkością. Nie są potrzebne żadne fotoradary. Każdy jedzie grzecznie 40-50 km/godz. Natura okazuje się lepszym regulatorem niż technika. I choćby z tego powodu nie miałbym nic przeciwko temu, żeby taka zima potrwała do końca lutego. A swoją drogą kierowcy mają niepowtarzalną okazję sprawdzić, o ile dłużej niż zwykle zajmuje im przejechanie całego miasta, powiedzmy z osiedla Kruczkowskiego na daleki Czechów. O trzy minuty? O pięć? Bo chyba nie o dziesięć? No i dla wielu jest też okazja do przetestowania komunikacji miejskiej. Działa. Naprawdę. Korzystam z niej prawie codziennie i polecam.

A skoro już o zimie, to szczerze mówiąc wolę, gdy chodniki nie są zbyt dokładnie odśnieżone. Wolę brnąć po kostki w śniegu niż skradać się po potwornie śliskich chodnikach. Bo nie wierzę, żeby udało się co godzina posypywać piaskiem lodową skorupę.

Poniekąd sami jesteśmy sobie winni. Te wszelkie śliskości, chodniki przypominające lodowiska, to chyba efekt naszych aspiracji do wielkiego świata po upadku przaśnej komuny. Bo właśnie te eleganckie kostki, marmurki, kafelki i diabli wiedzą co jeszcze są najbardziej zdradzieckie. A my nie żyjemy w klimacie śródziemnomorskim. Z czego ja akurat się cieszę. Ale de gustibus...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski