Przeszła przyszłość

Z rosnącym zdumieniem śledziłem ostatnio na antenie telewizji Trwam dyskusję dotyczącą gospodarki morskiej. Jednostronną, rzecz jasna, "wina Tuska". Młodzi posłowie PiS pomstowali na upadek owej gospodarki w Polsce. To, że ich prezes żyje w innym kontinuum czasowym, nie powinno aż tak wpływać na ich rozum! Przecież, kiedy dorosną, lub zostaną wyrzuceni z partii, będą chcieli podjąć pracę gdzie indziej. Kto ich zatrudni z poglądami tak nieprzystającymi do gospodarczej rzeczywistości czasów? Zażarcie bronili nierentownych stoczni, kompletnie nie wspominając o ich brakach i konieczności gigantycznych inwestycji w wyposażenie i światową promocję. Ja rozumiem, że chodzi o głosy mieszkańców Wybrzeża, ale gromkie i bezdyskusyjne wołanie, że rozwijające się normalnie państwo musi mieć gospodarkę morską, nijak ma się do miłości ich prezesa do Węgier, nie wspominając już o Austrii czy Szwajcarii. Mało tego, nigdzie nie wspomniano, że to przecież ojciec dyrektor pierwszy próbował ratować stocznie…

Kto da pracę absolwentom wyższej szkoły ojca dyrektora, których uczy się robienia telewizji według zasad z lat osiemdziesiątych? Atakuję? Pomawiam? Bynajmniej. Staram się oglądać to i owo i widzę: błędnie i amatorsko "zaświecony" plan w studio, koszmarne dekoracje rodem z PRL, sztucznych i przestraszonych prowadzących, prezenterów wiadomości z wadami wymowy, ubranych w bistor z CDT i uczesanych przy pomocy masła. Ja nie chcę takiego powrotu, takiej przyszłości. Coś pokręciłem? Nie ja.
Życzę nam wszystkim w nowym roku odporności na głupoty wciskane z dowolnej strony sceny politycznej. Życzę chwili namysłu przed podpisaniem umowy kredytowej i unikania cwaniaków na życiowej drodze. Życzę za to spotkania kogoś, kto doceni i zaakceptuje nas takimi, jakimi staramy się być naprawdę, a nie jakimi chcą widzieć nas inni. Życzę szczęścia, po prostu.