Podkreślam, że „churching” to rzekomo nowe zjawisko, bo osobiście uprawiałam go już wiele lat temu. Podobnie zresztą jak „shopping” czy „clubbing”. Swoją drogą śmieszna jest ta anglojęzyczna maniera stosowana coraz częściej w naszej mowie potocznej, a mająca na celu dowartościowanie, dodanie rangi, a może nawet niezwykłości tym tak oczywistym, wręcz codziennym czynnościom. Co zrobić, takie czasy.
Wracając do wybierania kościołów. „Często staję przed problemem nie, co powiedzieć, ale jak powiedzieć. Temat mam w głowie, racje mam w głowie, ale mocuję się właśnie ze słowem, przykładem. Śmiało mogę powiedzieć, że poszukiwanie właściwego języka jest moim największym duszpasterskim zmaganiem” - odkrył się kiedyś przed wiernymi prawdziwy wirtuoz głoszenia słowa bożego, czyli nieżyjący już niestety ksiądz Józef Tischner. I właśnie „tego właściwego języka” szukałam podczas niedzielnych mszy. Kiedyś ten „właściwy język” znalazłam np. w kościele Świętego Ducha, kiedy wieczorną mszę odprawiał ksiądz Mieczysław Puzewicz, b. szef Centrum Duszpasterstwa Młodzieży, rzecznik arcybiskupa Józefa Życińskiego. Kilka lat temu zaś moja wędrówka zakończyła się w kościele pobrygidkowskim. Sprawcą tego był ksiądz Ryszard Podpora, który oczarował mnie zwięzłością języka, a jednocześnie głębią przekazu. Niewykluczone, że wpływ na to miał także czas spędzony w świątyni. To były wyjątkowo krótkie kazania, prawdopodobnie najkrótsze w całym Lublinie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?