Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyczekiwanie na wiosnę

Jan Pleszczyński
Na początku marca meteorolodzy wieszczyli, że wiosna tuż-tuż. Teraz straszą, że zima potrzyma nawet do Wielkanocy. Nie mam do nich pretensji, tak jak nie mam pretensji do ekonomistów, którzy przepowiadają powszechną nędzę albo obiecują szczęśliwą zieloną wyspę. Taka praca i taka dziedzina. Jako wyznawca praw Murphy'ego zawsze jestem psychicznie przygotowany na zimę w kwietniu i totalny krach, choć nie wykluczam miłego rozczarowania.

Ile warte są prognozy ponownie przekonaliśmy się w zeszły piątek. Nie dało się jeździć, chodzić, zasypało, zawiało i w ogóle. (Choć gdyby taki dzień zdarzył się w grudniu, przed Bożym Narodzeniem, bylibyśmy przeszczęśliwi i zachwyceni. Ach, jaka piękna zima, jak biało, jak ślicznie, po prostu bajka!). W zeszły piątek nikt nie był w stanie żywiołu opanować. Ale nie dołączę do chóru oburzonych i wściekłych, że zima znowu zaskoczyła drogowców, że odpowiednie służby jak zwykle zawiodły, a państwo sobie nie radzi. Bo natura po prostu - jak zresztą zawsze - okazała się znacznie mocniejsza od kultury. Także w krajach znacznie bogatszych od Polski, lepiej zarządzanych i o łagodniejszym klimacie. Nie tylko ze Świdnika nie odlatują czasem samoloty i nie tylko zakopianka bywa nieprzejezdna. Jak natura zdecyduje, to ludzie koczują i na Heathrow, i na niemieckich autostradach. I, rzecz jasna, są nie mniej wściekli niż my.

Niestety, natura wygrywa z kulturą w każdym znaczeniu, nie tylko z techniką czy zarządzaniem. Wygrywa nawet tam, gdzie nie powinna. Pewnie nie ja jeden w ostatnich dniach zostałem ochlapany od stóp do głów błotem spod kół przejeżdżających samochodów. Nie mam pojęcia, czy taka jazda wynika z chamstwa, braku umiejętności czy nieuwagi. Patrzę na takiego kierowcę i wcale nie widzę za kierownicą jakiegoś aroganckiego młodego człowieka w dresie bujającego się w rytm muzyki techno, tylko nobliwego pana w garniturze, albo elegancką panią - może panią doktor, a może panią dziekan, kto wie. Nawet nie zwolnią. I za chwilę robią prysznic następnemu pieszemu. Zwalanie winy na dziury w jezdni jest równie śmieszne jak zwalanie winy za wypadki samochodowe na stan polskich dróg. Jakie mamy ulice i drogi każdy wie - i nie usprawiedliwia to ani chamstwa, ani, tym bardziej, zabijania.

Przyjemność czekania na wiosnę - bo przecież wiadomo, że cała frajda w gonieniu króliczka - psuje mi obraz tego, co za chwilę wyłoni się spod śniegu i błota. Góry papierów, butelek, petów, psich kup, zardzewiałych sprzętów gospodarstwa domowego, opon itd. O tym, co spotkam w Starym Lesie albo w Dąbrowie nawet nie chcę myśleć. I choć nie mam pretensji do miasta, że nie radzi sobie z kaprysami aury, to mam, że nie radzi sobie z brudem. Antycypuję, ale na podstawie wieloletniego doświadczenia. Zresztą, jeśli coś złego może się zdarzyć, to się przecież wydarzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski