Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Lublina do Mediolanu

Jan Pleszczyński
Chyba tylko w filmach zdarza się, że jacyś młodzi ludzie z własnej woli zamieniają Mediolan na Lublin. Nie tylko zresztą młodzi i nie tylko Mediolan. Lublin nie jest obiektem westchnień. Owszem, urocze miasto, do pooglądania. Albo dla tych, którzy od lat są tu dobrze osadzeni. Startować w dorosłe życie w Lublinie nie jest łatwo. Inna sprawa, że dziś nigdzie łatwo nie jest.

Bardzo bym chciał, żeby kiedyś powstał film - i to nie sponsorowana telenowela, ale film dokumentalny - o tym, jak to młodzi ludzie zamieniają Lublin na Mediolan, Paryż, Berlin, Nowy Jork, Rio de Janeiro. Albo Kraków, Wrocław, Kielce, Końskowolę czy Pcim Dolny. Warszawy im nie życzę - takim potworem to jednak nie jestem.

Oczywiście chciałbym, żeby uciekali z Lublina nie dlatego, bo nie widzą tu dla siebie żadnych szans, ale dlatego, że Lublin dobrze przygotował ich do życia. I sami wybierają, gdzie i jak chcą żyć.

Bo Lublin to przede wszystkim miasto akademickie - czy to się komuś podoba, czy nie. Mnie zawsze właśnie to się w Lublinie najbardziej podobało i mam nadzieję, że nadal akademickość będzie naszym wyróżnikiem na mapie Polski i Europy. A z takim charakterem miasta wiąże się to, że młodzi ludzie tu przyjeżdżają, uczą się, dorośleją i w znakomitej większości wyjeżdżają potem gdzieś w świat - jako dobrze wykształcone, uformowane, pewne siebie, ale nie roszczeniowe wobec świata osoby. Zachowując proporcje - w Oksfordzie, Pizie albo Coimbrze też raczej mało kto po studiach pozostaje na stałe.

Wykształcone, uformowane, pewne siebie, ale nie roszczeniowe - czyli takie, które wiedzą, że studia i wiedza są wartością samą w sobie. Że można zarabiać na chleb - szczególnie w dzisiejszych czasach - w różny sposób, najczęściej niezwiązany z ukończonym kierunkiem studiów. A jeśli nawet związany, to niekoniecznie praca jest bardzo atrakcyjna. Ja akurat niespecjalnie chciałbym przez 40 lat pracować w przyszpitalnym laboratorium i codziennie robić analizę rozmaitych płynów ustrojowych. Albo w jakimś urzędzie i cieszyć się, że po iluś latach zostałem starszym referentem, a po następnych dziesięciu kierownikiem działu. Zawsze uważałem - i nadal tak uważam - że studiuje się przede wszystkim dla siebie - i że to jest w gruncie rzeczy przyjemność, choć lekko na pewno nie jest. Dyplom to tylko potwierdzenie - nic więcej.

I dlatego jak czytam w prestiżowym piśmie list rozżalonej czytelniczki, że doktorat może sobie "najwyżej powiesić w klozecie" - to naprawdę szlag mnie trafia. Zawsze myślałem - i nadal tak myślę - że praca nad doktoratem, tak jak i studia, to przede wszystkim frajda i intelektualna przygoda. Ale pewnie niedzisiejszy jestem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski