Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z soboty na niedzielę. Zły duch niezgody

Kazimierz Pawełek
Kazimierz Pawełek
Kazimierz Pawełek
Przed miesiącem, w felietonie "Szykany po białorusku" pisałem o kłopotach, jakie mają nasi rodacy zza wschodniej granicy, zrzeszeni w Związku Polaków na Białorusi, którym kieruje od kilku lat Andżelika Borys. Stanęła ona na czele organizacji wybrana demokratycznie, ale ten wybór nie został zarejestrowany i uznany przez białoruską administrację. Powód był prosty i przejrzysty. Dotychczas polską organizacją kierowali ludzie, powiem bardzo oględnie, całkowicie przewidywalni i ulegli wobec miejscowych władz. W nowych wyborach stracili oni swoje mandaty, a na czele związku stanęli Andżelika Borys, pochodząca z polskiej patriotycznej rodziny oraz osoby znane polskiej diasporze z przywiązania do ojczyzny i niedające sobą manipulować. I wtedy się zaczęło.

Przedstawiciele białoruskiej władzy dawali niemal na każdym kroku do zrozumienia, że nie uznają i nie będą współpracować z legalnie wybranym zarządem. Zaczęło się nękanie, a potem jawne prześladowania działaczy związkowych. Dla "prawnego usprawiedliwienia" i swoistego alibi, władze białoruskie "pomogły" utworzyć drugą polską organizację o tej samej nazwie. Także Związek Polaków na Białorusi. Niestety, co jest szczególnie przykre, znalazły się wśród Polaków osoby, które zgodziły się na taką woltę i służenie Łukaszenkowskiemu reżimowi, którego celem było rozbicie jedności polskiej diaspory, liczącej ponad pół miliona osób. Przykro o tym mówić i pisać, że nawet wśród tak ciężko doświadczonych Polaków znaleźli się ochotnicy do pełnienia roli reżimowych kolaborantów. Nie wykluczam, że stały za tym względy materialne. Związek Polaków na Białorusi, ten kierowany przez Andżelikę Borys i uznawany przez władze krajowe, miał spory majątek w postaci szkół i domów polskich. Powstały one w większości z funduszów polskiego Senatu, który sprawuje opiekę nad Polakami zamieszkałymi na obczyźnie. Obecnie, korzystając z prawnych kruczków, reżimowa administracja przekazuje majątek prawowitego właściciela drugiemu, kolaborującemu z nią Związkowi Polaków na Białorusi.

Moje obawy przed miesiącem budziła sytuacja "Domu Polskiego" w Iwieńcu, kilkutysięcznej miejscowości położonej na zachód od Mińska, zamieszkanej, podobnie jak okolica, przez wielu Polaków, jako że te tereny leżały przed wojną w granicach II Rzeczypospolitej. Miałem i mam szczególny, osobisty sentyment do tej oazy polskości w Iwieńcu, jako że ponad pięć lat temu, jako senator RP, miałem honor uczestniczyć w otwarciu tej placówki i razem z wieloma miejscowymi rodakami przeżywać radość z jej powstania.

Niestety, stało się to najgorsze. Pod osłoną białoruskiej milicji, "Dom Polski" w Iwieńcu został zabrany prawowitym właścicielom i decyzją "sądu" przekazany kolaborantom. I nie pomogą żadne "męskie rozmowy", które obiecywał minister Radosław Sikorski. Reżim Aleksandra Łukaszenki ma mocne alibi: my wam niczego nie zabieramy, tylko zwracamy "prawowitym właścicielom", czyli uznawanej przez administrację rozłamowej organizacji. Co do poczynań białoruskich władz, nikt nie ma złudzeń. Jaka ona jest, każdy widzi. A sprzedajnych działaczy nie brakuje i w naszych środowiskach. Niestety… A dyktator, jakim jest Aleksander Łukaszenka? Cóż, każdy dyktator straci kiedyś władzę. Oby ten stracił ją jak najszybciej...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski