Przyznam, że gdyby nie zdjęcia głównej sali widowiskowej Filharmonii Lubelskiej po gruntownym remoncie, to już zapomniałbym, jak ona wygląda. Nie to, żebym nie lubił muzyki poważnej w wykonaniu orkiestry symfonicznej. Nie to też, żebym zbyt rzadko bywał w Lublinie i nie mógł się wybrać na koncert. Po prostu nasza filharmonia w ostatnich kilku latach to głównie sala do wynajęcia. Przepraszam, że zapewne dotykam tym stwierdzeniem filharmoników, ale to nie ich wina. Cóż bowiem oni winni, że na gmachu ich instytucji częściej niż zapowiedzi nowego repertuaru, gościły banery z reklamami różnej maści, lepszych i gorszych solistów operowych, znanych, ale i zapomnianych piosenkarzy, a także - i to jest najlepsze - kabaretów.
Zyskowność przedsięwzięcia pod hasłem „wynajem sali na imprezy i imprezki różnej maści”, zakłócali dyrektorowi Filharmonii Lubelskiej tylko muzycy, którym trzeba było coś płacić. A jeszcze dyrektor popełnił głupi błąd i zatrudnił dobrego dyrektora artystycznego i jednocześnie dyrygenta, który chciał coś z filharmonikami zrobić. Zamiast siedzieć cicho, a co najwyżej szukać zainteresowanych wynajmem sali, ten myślał o jakimś repertuarze. Trzeba więc było coś z nim zrobić.
I tu kolejny błąd dyrektora. Jak się chce mieć ciszę i w spokoju prowadzić beztroskie życia „szefa gminnego domu kultury”, to się nikogo z wielkim hukiem z pracy nie wyrzuca, tym bardziej jeżeli ten ktoś jest bardziej znany niż sam szef. Tymczasem wypowiedzeniem umowy o pracę dyrygentowi, dyrektor pokazał zarządowi województwa „tu jestem”. No, a zarząd jak już go zobaczył i sobie o nim przypomniał, to musi teraz coś z nim zrobić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?