Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Myśli przedkryzysowe

Jan Pleszczyński, publicysta
Archiwum
Kilka dni temu na ulicy Narutowicza wpadłem na samochód. Nie pod, lecz na. Kierowca miał, tak na oko, 60 lat. Uśmiechnąłem się do niego. "Stara, dobra szkoła" - pomyślałem. - "Dziś już tak nie uczą". On też się uśmiechnął. Rozumieliśmy się bez słów.

Uczyłem się jeździć w klasie maturalnej. Wówczas mało kto miał samochód i w ogóle mało było pojazdów na drogach. Korki znaliśmy tylko z telewizji i bardzo ich zazdrościliśmy Francuzom, Niemcom, Włochom. Każdy chyba wtedy marzył, żeby stać w takim wielokilometrowym korku, we własnej toyocie czy innej hondzie. Nie rozumieliśmy frustracji i agresji uwięzionych w autach kierowców. Z tego dobrobytu przewraca im się w głowach - myśleliśmy. W tamtych latach kurs na prawo jazdy był nauką jeżdżenia, a nie szkołą przeżycia. Pamiętam, jak instruktor uczył mnie wyjeżdżania z podwórka przez wąską bramę. Taką właśnie, jakie są jeszcze tu i ówdzie w starych kamienicach w centrum Lublina, np. na Narutowicza. Kierowca nie ma żadnej możliwości sprawdzenia, czy chodnikiem nie idzie człowiek. Trzeba więc toczyć się tak wolno, żeby to przechodzień wpadł na samochód, a nie samochód najechał na przechodnia. W przypadku kolizji pieszy, jeśli będzie miał wyjątkowego pecha, stłucze sobie co najwyżej kolano.

Przypuszczam, że dziś takich i wielu innych sztuczek już nie uczą - nie ma na to czasu i trzeba zwracać uwagę na inne zagrożenia. Tkwimy godzinami w korkach, których kiedyś tak zazdrościliśmy ludziom mieszkającym w szczęśliwszej części Europy, każda stracona minuta boli, bo dziś czas rzeczywiście przekłada się na pieniądze, ścigamy się nie tylko na drogach, lecz także w życiu. Ale może coś się zmieni. Szansę na pozytywną zmianę wiążę z kryzysem - o ile rzeczywiście nas w końcu dopadnie.

Otóż, niedawno czytałem reportaż o Islandii. Dwa lata temu sam byłem w Reykjaviku i mocno się dziwiłem, że wszystkie, ale to wszystkie bez wyjątku samochody zatrzymywały się, gdy tylko zbliżałem się do krawężnika. Rzecz w Lublinie nie do pomyślenia i wiem, co mówię, bo poruszam się po mieście głównie na piechotę. Myślałem, że Islandczycy po prostu tak mają. Ale nie. Z reportażu dowiedziałem się, że do 2008 roku obyczaje wyspiarzy niczym nie różniły się od naszych. Na drodze rządził silniejszy i basta. Dopiero wielki kryzys całkowicie odmienił ich myślenie. Wystarczyły dwa lata, żeby stali się wzorem kultury za kierownicą.

Więc skoro już ten kryzys ma być, to niech przynajmniej jakieś pożytki z niego wynikną.

Warto wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.kurierlubelski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski