Załatwiało” się kiedyś i cement, i benzynę, i studia dla dziecka, i paszport. Nic dziwnego, że niektórym tak zostało, bo innej rzeczywistości nie są sobie w stanie przyswoić. Ale najgorsze jest to, że w tym „katolickim” kraju przyzwolenie na złodziejstwo jest bardziej powszechne niż nabożeństwo majowe.
Bycie złodziejem nie jest, na szczęście, przymusowe. Wystarczy pogodzić się z opinią „bycia frajerem”, bo się „nie bierze, jak leży”. Pomijam gramatykę i pochodzenie sformułowań (typowo grypserskie), ale nie czynią one określanemu większej krzywdy, dodatkowo sytuując go w Partii Ludzi Porządnych (Jeszcze takiej nie ma? Dziwne...).
Przymusowe jest, natomiast, codzienne okradanie „na chama”. Okrada mnie z prywatności palant (postanowiłem używać określeń zbliżonych do wulgarnych, żeby choć trochę obrazić, a nie urazić wyższych uczuć P.T. Czytelników), który moje dane osobowe i numer telefonu sprzedaje różnym domokrążcom podejrzanej maści, usiłującym potem wcisnąć mi maść na szczury, albo wizytę u specjalisty od prostowania woskowiny w uszach. „Marketing bezpośredni”? Nie. Złodziejstwo. Również ze strony tych, którzy uczą młodych ludzi, że tak właśnie powinno się zachowywać i robić życiową karierę.
Okrada mnie wymuszający pierwszeństwo przejazdu i nie używający kierunkowskazów w samochodzie, bo gdybym wiedział o ich nieczystych intencjach, wybrałbym inną drogę. Okrada mnie oszukujący na podatkach, bo za niego będę płacił. Za co, konkretnie? Za wojsko, ulice, wodę w kranie i światło w latarniach. Baran o tym nie wie? No, chyba, że baran. Baran nie wie, że skubie cudzą łąkę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?