Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasze codzienne małe piekiełka

Jan Pleszczyński
Jan Pleszczyński
Jan Pleszczyński Archiwum
Kilka dni temu słuchałem w radiu audycji nt. "Czy państwo jest przyjazne przedsiębiorcom". Wyszło na to, że nie jest. Ale chyba nikt nie spodziewał się, że wyjdzie inaczej. Nawet ci, którzy nigdy w życiu nie prowadzili własnego interesu. Bo każdy spotyka się z pożerającą czas, nerwy i pieniądze bezduszną biurokracją.

Ale nie tylko państwo produkuje tysiące barier obrzydzających życie. Dawno temu pracowałem w niewielkiej niepaństwowej firmie, w której stopniowo i niepostrzeżenie rozrastała się administracja. I pewnego dnia ktoś wpadł na pomysł, że pracownicy będą płacić za rozmowy prywatne. (To było jeszcze w erze przedkomórkowej, w której istnienie młodsi nie chcą wierzyć.) Być może podejrzewano, że z telefonów służbowych załatwiamy tysiące własnych spraw. Ja dzwoniłem tylko do żony, żeby powiedzieć, kiedy wrócę, bo to nie była praca od 8 do 16.

Na koniec miesiąca dostawałem 2-3 strony zapisanego maczkiem wydruku komputerowego z wykazem wykonanych przeze mnie połączeń. Musiałem odnaleźć "rozmowy prywatne" i zwrócić pieniądze. Czynność ta zajmowała mi ok. 15 minut, a rachunek opiewał a to na 1,39 zł, a to na 2,07. Trzech złotych to chyba nigdy nie przekroczyłem. Po jakimś czasie firmowa administracja chyba zrozumiała absurd tych działań i dała spokój, ale w zamian pojawiły się oczywiście jakieś inne pomysły na dręczenie ludzi.
Całkiem niedawno mój kolega, od kilkunastu lat prowadzący małą firmę i zatrudniający kilka osób, miał jakąś kontrolę. Jak prawie wszystkim ostatnio wiedzie mu się raczej gorzej niż lepiej i walczy o to, by przetrwać i nie zwalniać ludzi. Wydawać by się mogło, że na takich drobnych przedsiębiorców państwo powinno chuchać i dmuchać. A już szczególnie w takim mieście jak Lublin, w którym otwarcie nie tak przecież wielkiej wytwórni okien dachowych staje się wiekopomnym wydarzeniem uświetnianym przez prezydenta miasta, zaś znakomita większość mieszkańców to sfera budżetowa. Jak nie bezpośrednio, to pośrednio. Przecież prawie wszyscy żyjemy z akademickiego charakteru miasta.

Ale gdzie tam. Kontrola wykazała jakieś niedociągnięcia i na nic tłumaczenia. Skończyło się wysokim mandatem. Kolega mówił, że nigdy wcześniej nie spotkał się z taką nieżyczliwością. Z reguły kontroler pomagał, korygował, wyjaśniał. Ale nie tym razem. Tak jakby empatia, życzliwość i pomoc nie były wpisane w zawód. To może lepiej zastąpić urzędnika jakąś maszyną?
Że tak jest, to jednak nie jest wina państwa. Ani wina Tuska. Kaczyńskiego też nie. Nawet nie Palikota, który kiedyś, w swoich dawnych, dobrych latach obiecywał nam państwo przyjazne. To my sami najczęściej fundujemy sobie takie małe piekiełka.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.kurierlubelski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski