Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piekiełko

Kazimierz Pawełek
Dawniej, w czasach nieboszczki komuny, o trzynastej rozpoczynała się sprzedaż wódki. Teraz, w czasach miłościwie panującej nam demokracji, o trzynastej zamykane są apteki. Protestują lekarze, protestują aptekarze, nie strajkują tylko pacjenci. Teoretycznie mogliby też protestować nie odwiedzając lekarzy oraz aptek. To byłoby jednak zdecydowanie szybszym pożegnaniem zdoczesnym, tym gorszym, światem i przeniesienie się do lepszego.

Rzecz jednak w tym, że chociaż ten wieczny jest nazywany lepszym światem, to niemal wszyscy wolą jak najdłużej męczyć się na tym gorszym. W tej sytuacji pacjent może tylko cicho poprzeklinać, ale koniecznie cicho i najlepiej w domowym zaciszu, bo za brzydkie słowa wypowiadane publicznie może nawet posiedzieć. Głośno może tylko płakać, bowiem tym nikt się nie przejmuje, a wie o tym najlepiej niejaki Mariusz Błaszczak, zatrudniony jako echo Jarosława Wielkiego, który każdego dnia swoim płaczliwym głosikiem odmawia partyjne gorzkie żale i nikt się tym nie przejmuje.

Piekiełko, jakie nam stworzono na powitanie nowego roku, wywołała ustawa zwana popularnie refundacyjną, której celem (zamaskowanym nieudacznie i w amatorski sposób) było wyciśnięcie z pacjentów dodatkowego grosza do dziurawego budżetu, co - jak głoszono (podobnie, jak za komuny) - zrobiono... dla naszego dobra.

Ustawę zredagowano jednak tak fatalnie, że naruszono dobro nie tylko lekarzy, ale i aptekarzy, którzy pospołu ruszyli, aby protestować, zamykając swoje placówki o godzinie trzynastej i przez godzinę siedzieć bezczynnie. Nie wszyscy jednak przyłączyli się do swoistego strajku, co powoduje, że pacjent z receptą musi biegać od apteki do apteki szukając niestrajkującej. Bieganie, jak wiadomo, dobrze wpływa na stan zdrowia i dobre samopoczucie biegającego. I niech ktoś powie, że ten strajk nie jest dla dobra pacjenta…

Grono lekarskie protestowało już od pierwszego stycznia nowego roku, przybijając na receptach stosowne pieczątki, co powodowało spore trudności z otrzymaniem leków. Ten swoisty protest spowodował niesamowite zamieszanie, pod wpływem którego zaczęto dziurawą ustawę naprawiać, niestety, zbyt ślamazarnie. W efekcie lekarze z jednej korporacji postanowili w miniony poniedziałek przerwać zabawę pieczątkami, ale inni - niekoniecznie.

Ponieważ zawirowania trwają i nie wiadomo, kiedy się skończą, bo ustawa jest ciągle przeżuwana, na usta aż ciśnie się okrzyk: autor, autor! Niestety, odpowiada tylko cisza, bowiem nikt odpowiadać nie chce: ani dawny, ani też obecny minister zdrowia. Aktualny szef resortu zdrowia (a może raczej niezdrowia), Bartosz Arłukowicz do autorstwa ustawy przyznać się nie może, bo zostałby posądzony o naruszenie niezbywalnych praw autorskich swojej poprzedniczki Ewy Kopacz. Ta jednak także do autorstwa sławnej ustawy się nie przyznaje. Zapewne przez wrodzoną skromność…

Jak wiadomo, wszystko ma swój początek i swój koniec, to i ogień medycznego piekiełka musi kiedyś wygasnąć, a końcowy rezultat będzie zapewne taki, że lekarze osiągną swoje, aptekarze swoje, rząd weźmie swoje, a za wszystko zapłacą pacjenci…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski