Polityczna burza o prąd dla samorządów. "Kto za to wszystko zapłaci?"

- Rząd wiedział, że będzie brakowało węgla, a mimo to sprzedano za granicę ponad 3 mln ton, zapewniając jednocześnie, że węgla nie zabraknie. Tymczasem węgla nie ma, a rząd przerzuca odpowiedzialność na samorządy – uważa poseł Marta Wcisło z PO. Jej zdaniem kryzys energetyczny to także efekt wysokich marż na energię elektryczną narzuconych przez spółki energetyczne. I dlatego posłanka domaga się, by Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła zasadność tego rozwiązania.

- Spółki skarbu państwa nie mogą łupić Polaków i doprowadzać do bankructwa polskich firm – przekonuje Marta Wcisło.

Wtóruje jej Jarosław Pakuła, przewodniczący lubelskiej rady miasta, który twierdzi, że proponowane przez rząd ograniczenie maksymalnej ceny za prąd dla samorządów dotyczy wybranych zakresów działalności gminy.

- Te „obniżki” będą dotyczyć 80 proc. dotychczasowego zużycia w 2021 roku, który był czasem pandemii, kiedy zużycie energii spadło o 30-40 proc. Tak naprawdę niższa cena będzie dotyczyła połowy energii, którą zużywa miasto – twierdzi przewodniczący Pakuła. - Kto to wytrzyma i kto za to wszystko zapłaci? – pyta.

Tymczasem według Marcina Jakóbczyka, miejskiego radnego PiS współpraca samorządów ze spółkami skarbu państwa w sprawie dystrybucji węgla stanowi problem jedynie dla części samorządowców związanych z opozycją.

- Trzeba się skupić się na tym, żeby pomagać obywatelom, a nie bić pianę i szukać paliwa politycznego – komentuje radny Jakóbczyk. Jego zdaniem żaden rząd w historii nie wykonał tyle co obecna władza, żeby ulżyć obywatelom, przedsiębiorcom i samorządom w czasie kryzysu energetycznego.

- Rozumiem konstruktywne uwagi, które się pojawiają ze strony takich samorządów, jak np. Otwock, gotowych do współpracy z rządem. Sytuacja, w której opozycja nie przestawia konkretnych propozycji, nie służy niczemu poza sianiem dodatkowego niepokoju - dodaje Marcin Jakóbczyk.