Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powyborcze remanenty

Kazimierz Pawełek
Tym razem sondaże wyborcze będą solidne - obiecywał OBOP. Było jednak jak zawsze: prognozy podane w wyborczy wieczór bardzo odbiegały od stanu faktycznego, ogłoszonego później przez Państwową Komisję Wyborczą. Zatem nic dziwnego, że aż 67 proc. obywateli nie wierzy w przepowiednie proroków z naukowych (?) instytutów.

Kiksów sondażowych było co niemiara. Najbardziej zaszkodziły one Prawu i Sprawiedliwości, któremu w wyborczy wieczór sondaże wróżyły wygraną w sześciu województwach. Dało to Jarosławowi Kaczyńskiemu, z typową dla niego fanfaronadą, podstawę do publicznego głoszenia w mediach, że czas Platformy dobiega końca. Wyniki przedstawione przez PKW były dla pisopyszałków kubłem zimnej wody. PiS wygrało wybory zaledwie w dwóch województwach: podkarpackim i lubelskim. Z tym jednak, że w tym pierwszym nie do końca. Już bowiem w pierwszej turze Tadeusz Ferenc wygrał wyścig o fotel prezydenta Rzeszowa, a jego ugrupowanie zdobyło 11 mandatów do Rady Miasta ( PIS - 9, PO - 5). W tej sytuacji jedynym prawdziwym matecznikiem PiS stał się Lublin, gdzie jarosławici zdobyli większość w miejskim parlamencie.

Być może właśnie z tego powodu, przed świtem w powyborczy czwartek, gdy poznano już oficjalne wyniki, niebo zasnuło się czarnymi, ponurymi chmurami. Spowodowało to u meteopatów, ale nie tylko, nastrój grozy, beznadziejności i depresji. Zaraz potem lunął na Pisogród obfity deszcz, przechodzący w śnieg z deszczem i zerwał się huraganowy wiatr, jakby wieszcząc rychły najazd Czterech Jeźdźców Apokalipsy. Ludzie małego ducha, mając czarno przed oczami, zaczęli w trwodze powtarzać zmodyfikowaną Mickiewiczowską frazę: " czarno wszędzie, groźnie wszędzie, co to będzie, co to będzie?"

Wkrótce jednak rozpogodziło się i na chwilę wyjrzało słońce, co było dowodem, że poranna nawałnica nie była karą niebios za nadmierne spisowienie Koziego Grodu, a tylko fanaberią pogodową. Niepogoda jednak zrobiła swoje. Najbardziej ucierpiały tekturowe fotografie wyborcze. Dogorywały zniszczone przez wiatr, deszcz, śnieg, a także maniakalnych plakatoździerców.

Trzeba jednak przyznać, że w totalnej zagładzie zostały zachowane zasady równości i demokracji. Zniszczone bowiem zostały zarówno podobizny wygranych, przegranych oraz tych dwóch, którzy będą się pojedynkować w dogrywce. Krople deszczu i topniejącego śniegu spływały demokratycznie po wszystkich obliczach: męskich i damskich, ładnych i niekoniecznie. Po uroczych buziach pań Bogny Bender- Motyki i Heleny Pietraszkiewicz płynęły krople dżdżu, co robiło wrażenie jakby przegrane kandydatki płakały. I faktycznie, miały powody do płaczu, a szczególnie pani Bender-Motyka, która nie dostała się do sejmiku, mimo błogosławieństwa wyborczego przesłanego na falach toruńskiego radia przez ojca dyrektora, wielkiego przyjaciela ojca przegranej kandydatki.

Jest to widomy dowód, że moc sprawcza sztukmistrza z Torunia wyraźnie osłabła, a najbardziej odczuło to PiS, aktualnie najbliższe politycznemu sercu skromnego redemptorysty. Jest to także smutna nowina dla tych, którzy przed wyborami zwykli podróżować do piernikowego grodu. Okazuje się, że nie wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, pardon, do Torunia. Podobnie jak do Łodzi, gdzie na kilka lat ukryła się pani Helena Pietraszkiewicz. A jeśli chodzi o lubelskie polityczne drogi, to są one kręte i najczęściej prowadzą donikąd...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski