Cudzą kasę wydaje się najłatwiej. Wiedzą o tym doskonale władcy banków, dystrybutorzy energii i wszyscy dysponujący kasą państwową, czyli, po polsku - niczyją. Zachodzi tu zadziwiające podobieństwo do prania pieniędzy, w całym cywilizowanym świecie uznawanego za przestępstwo. Do momentu dojścia do państwowej kasy, pieniądze z podatków są nasze, i spróbujmy ich nie wpłacić. Dalej - stają się niczyje, a jak się je wydaje, od tego wara.
Powyższa konstatacja nie aspiruje do miana odkrycia, ale mało kto, bluzgając w chórze oburzonych, odnosi podobne zastrzeżenia do pieniędzy unijnych. A przecież jesteśmy nie tylko beneficjentem, ale i płatnikiem. Świetnie, że dostajemy więcej niż wpłacamy, i to, że musimy poziomem rozwoju dorównać najlepszym, to wspaniały pomysł. Zastanawia tylko, że faktycznie, z tą kontrolą wydawania jest coś na rzeczy.
I tu - olśnienie! Który księgowy poważnej firmy ryzykowałby umieszczenie na oddziale zamkniętym po podpisaniu budżetu na sztuczną palmę czy tęczę z drutu w stolicy? A pieniądze europejskie? Proszę bardzo! Przecież je dostaliśmy i musimy wydać! Jeśli tylko, pozostając bez dochodów, wymyśli się coś, co jest drogie, na które nikt rozsądny nie da swoich ciężko zarobionych pieniędzy, i przy czym zarobi jeszcze parę osób - proszę bardzo. Piszemy projekt (znaczy - piszą nam wyspecjalizowane, ciche firmy, za część tortu), obiecujemy jakiś wkład własny - i voila! Dostajemy szmal i wszyscy są zadowoleni.
Dobrze jeszcze, gdy w projekcie jest coś o mniejszościach. Ostatnio - najlepiej seksualnych. I jak tu kasy nie wiązać z seksem?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?